Dom dla studentek od 25 lat przyjmuje kolejne pokolenia dziewcząt.
Burzliwa historia działki przy pl. Sikorskiego w Krakowie, na której znajduje się Bursa im. bł. Matki Klary Ludwiki Szczęsnej, sięga lat 60. XX wieku. Wtedy to decyzją władz komunistycznych Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego utraciło znaczną część swoich gruntów. Dopiero w latach 90. XX w. możliwe było upomnienie się o zwrot wywłaszczonej ziemi. Jednak siostry musiały wcześniej wykupić biurowiec, który został już na niej wybudowany. – Trzeba było znaleźć dla niego zastosowanie. Ponieważ charyzmatem naszego zgromadzenia była troska o młode kobiety, zwłaszcza pomoc w znalezieniu im pracy, matka generalna zdecydowała o stworzeniu tutaj bursy dla studentek – wspomina s. Augustiana Wierzbicka, aktualna dyrektor placówki.
Wspólnota z siostrami
Budynek należący do sióstr sercanek służy co roku 80 mieszkankom nie tylko jako miejsce do spania, odpoczynku czy nauki. Studentki otoczone są w nim także duchowym wsparciem. To właśnie dlatego sercańska bursa cieszy się tak dużym zaufaniem rodziców, którzy szukają dla swoich córek bezpiecznej przystani na czas studiów w stolicy Małopolski.
Studentki znajdują w bursie nie tylko łóżka do spania czy kuchnię do przygotowania posiłków. – Staramy się również umożliwić dziewczętom rozwój w wierze poprzez organizację rekolekcji czy comiesięczne Msze św. w ich intencji. Jesteśmy także stale do ich dyspozycji, gotowe do rozmowy na najtrudniejsze tematy – tłumaczy s. Petronela Czapiewska, która na co dzień odpowiedzialna jest za zdobywanie funduszy na remonty budynku.
Nic więc dziwnego, że między siostrami a studentkami tworzą się wyjątkowe więzi przyjaźni. – Łza się w oku kręci, kiedy widzimy, jak przy nas dorastają. Chcemy, by przez lata spędzone u nas nauczyły się, jak żyć we wspólnocie, rozwijać się duchowo czy choćby dobrze gotować. Nawet kiedy dziewczęta zostają absolwentkami, utrzymujemy ciepły kontakt telefoniczny czy też przez media społecznościowe – mówi s. Petronela.
Historie pisane latami akademickimi
Potwierdzają to mieszkanki domu dla studentek. – Tworzymy duchowy dom – siostry i my. Nieraz, kiedy wyjeżdżam od rodziców, mówię im, że „wracam do domu w Krakowie”. I tak rzeczywiście jest. To wyjątkowa wspólnota, którą współtworzę już od czterech lat – przyznaje Klaudia Bartyzel z filologii angielskiej na UJ.
Jak dodaje, bursa wiąże się dla niej także z wyjątkowymi chwilami duchowymi. – Był taki czas, że oddaliłam się od Boga i nie umiałam się nawet modlić. Współlokatorki namówiły mnie, żebym poszła na rekolekcje, które akurat zorganizowały siostry. Wtedy coś we mnie pękło i moja relacja z Bogiem znów była silniejsza – wspomina.
Studentki wskazują, że atutem bursy jest także jej położenie w centrum miasta, co sprawia, że wszędzie jest blisko. A i opłaty, jak na taką lokalizację, są niewysokie. I choć dziewczęta muszą wracać do bursy o określonej godzinie – wcale na to nie narzekają.
– Czasem zastanawiałam się, czy nie zmienić miejsca pobytu w Krakowie, ale zawsze dochodziłam do wniosku, że nigdzie indziej nie będę miała takiej domowej atmosfery – przyznaje Dominika Kmiecik. Studiuje inżynierię środowiska na AGH, w bursie mieszka już 5 lat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |