Dziadkowie zazwyczaj wiele wnoszą w życie wnuków i całych rodzin. Ale nawet gdy nic już wnieść nie potrafią, są bezcenni.
To było dekadę temu. Trzyletniego wtedy syna rozbolał ząb. W „najwłaściwszym” momencie, czyli w sobotę wieczór. Zapakowaliśmy go do samochodu i zawieźliśmy do dentystki znanej z umiejętnego podejścia do dzieci. Ale nic z tego: ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Więc spróbowaliśmy u innego dentysty – z podobnym skutkiem. Jacek popiskuje, a my wozimy go od gabinetu do gabinetu, wszędzie całując klamkę. Gdy nie mieliśmy już pomysłu, co dalej, odezwał się synek, że chce do Tesco. Bo akurat przejeżdżaliśmy koło tego supermarketu. Uparł się i nie było sposobu, by mu to wyperswadować. Chciał tam pojeździć na jakimś autku. – Dobra, może zapomni o bólu – powiedziałem.
Po wejściu wsadziłem go do samochodziku, wrzuciłem monetę i chłopak „pojechał”. Żona zrobiła małe zakupy. Przy kasie spotkała… tę dentystkę „od dzieci”. Po godzinie problem był rozwiązany. W domu okazało się, że w chwili gdy mały zapałał pragnieniem pójścia do Tesco, babcia ze starszym synem zaczęła się modlić o znalezienie odpowiedniego dentysty.
Babcia… Kiedy dwa lata temu zmarła, starszy syn zawiązał na gryfie swojej gitary chusteczkę, której używała, a instrument nazwał jej imieniem. Chusteczka jest tam do dziś. Którejś nocy babcia przyśniła się młodszemu synowi. Pogodna, odmłodzona. – Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się – powiedział rano. To były jego urodziny.
Zrozumiała mnie
Dziadkowie – ciekawa instytucja. Zazwyczaj pomocni w potrzebie, często zakochani w swoich wnukach bez pamięci, a przez to czasem je rozpieszczający. – Dziadkowie mają wobec swoich wnuków więcej wyrozumiałości niż wobec własnych dzieci – mówi Izabela, babcia dziewięciorga wnucząt. – Z reguły mają mniejszą odpowiedzialność niż rodzice – za los dziecka, za jego wychowanie, więc mogą się nim cieszyć, łagodzić problemy, tłumaczyć. Są oparciem dla wnuków – uważa.
Dziadkowie to w pewnych wypadkach jakby rezerwowi rodzice albo centrum pomocy kryzysowej. A często też powiernicy i przyjaciele. Początkowo wnuki nie zawsze to doceniają, ale nieraz po czasie odkrywają w dziadkach najbliższych sobie ludzi. – Gdy miałam 20 lat, moja babcia wiedziała absolutnie o wszystkim. Wiedziała, co robię, gdzie wychodzę, jaki chłopak mi się podoba. Wiedziała zdecydowanie więcej od moich rodziców – opowiada Agnieszka z Rybnika. – Gdy wracałam późno, babcia wstawała, zapalała światło i nieraz do północy rozmawiałyśmy. To, że poszłam później w głębszą formację chrześcijańską, to jest jej zasługa – wspomina.
Bywa, że babcie czy dziadkowie, mimo różnic pokoleniowych, rozumieją swoje wnuki lepiej niż rodzice. – Krótko przed śmiercią babcia zapytała mnie, czy mam jakiegoś miłego chłopca. Odpowiedziałam, że mam inne powołanie – opowiada Ania, psycholog z Katowic. „Och, to pięknie. Wspaniale mieć cel w życiu” – odpowiedziała. – Cóż, nieczęsto się zdarza, że bliscy rozumieją takie wybory. Moja babcia zrozumiała – uśmiecha się Ania.
Ludzie od polisy
Pomoc dziadków, zwłaszcza w obecnych warunkach, gdy zazwyczaj oboje rodzice pracują, nieraz ratuje organizację życia rodzinnego. Ale istotne jest nie tylko to, co dziadkowie dają i w czym pomagają. Cenny jest nie tylko czas, który poświęcają, ale i ten, który trzeba poświęcić im. To kształtuje osobowość wnuków, uświadamia im, że żyją nie tylko dla siebie. Może się okazać, że ta nauka jest ważniejsza od wszelkich życiowych udogodnień, jakie może wnosić bliskość dziadków.
– Babcia jest dla mnie gwarantem, że po śmierci jest życie – mówi Joanna z Katowic. Nawiązuje do doświadczeń religijnych babci, związanych z duszami czyśćcowymi, które czasem proszą ją o modlitwę. – Bóg się nią bardzo mocno posługuje – jest przekonana jej wnuczka, zastrzegając, że babcia, bardzo oczytana, nie pasuje do stereotypu starszej pani pochylonej nad robótkami i realizującej linię pobożności ludowej. – Ona na przykład teraz dopiero odkrywa Różaniec – zauważa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |