Film przynosi sporą dawkę nadziei. – To było nasze podstawowe założenie. Ani słowa oskarżenia czy potępienia – mówi Maciej Bodasiński
Wasz film przynosi sporą dawkę nadziei…
– To było nasze podstawowe założenie. Ani słowa oskarżenia, potępienia... Chcieliśmy zrobić film, który będzie narzędziem pozwalającym człowiekowi zobaczyć problem i nakłaniającym go do zwrócenia się ku Panu Bogu. Resztę zrobi On sam. Aborcja jest tematem tabu, w naszych rodzinach powszechnie wypieranym, ukrywanym, wstydliwym, zasypywanym. Nie rozmawiamy o niej w domach… Tymczasem to czyn, który bardzo mocno oddala nas od Pana Boga. Ludzie skrywają go głęboko, nie nazywają po imieniu, nie wyznają i często odchodzą przez to od Kościoła. Czują się oskarżeni, potępieni.
To trochę wina samego Kościoła. Przez szereg lat hasło „nauka stanowa dla kobiet” równało się z grzmieniem z ambon przeciwko aborcji.
– Przez lata Kościół rzeczywiście tak rozkładał akcent duszpasterski. Starał się przestrzegać przed aborcją. Nieraz w bardzo mocnych słowach. Niezwykle rzadko odwoływał się do doświadczeń ludzi, którzy byli już w ten grzech zaplątani i mieli go na sumieniu. Nic dziwnego, że często czuli się oni odrzuceni. Nie wiedzieli, że mają szansę powrotu: mogą liczyć na Boże miłosierdzie, które jest przecież przede wszystkim dla nich!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |