Rodzic w iluzji

Jak pomóc dziecku odnaleźć swoją drogę, być może 'zwyczajną', jeśli narzuca mu się potrzebę bycia wyjątkowym.

Chcę mieć genialne dziecko

Jestem bardzo podziwiana - przyznała pewna mama - za to, że mam genialnego syna. Cieszę się z jego „wyjątkowości" i uwielbiam myśleć o tym, że jest „intelektualnie ponad normę". Rozwijam po cichu, nie dając po sobie tego poznać, jego wyjątkowość i robię wszystko, by mogła się ona objawiać.

Takie niezdrowe nastawienie przeszkadza rodzicowi w ocenie prawdziwych zdolności intelektualnych dziecka, które rzeczywiście mogą być wspaniałe, ale nie na tyle, by uważać je za małego geniusza. Nie należy zbytnio przekonywać dziecka (nawet jeśli takie jest), że jest geniuszem. Wystarczy traktować je normalnie: rozsądnie chwalić, czasem wydawać okrzyki zdumienia, okazywać wielkie zainteresowanie wynikami, podejmując przy tym systematycznie poważne rozmowy o postawie wobec innych ludzi. Pomysł, by uczyć geniusza w domu, może być bardzo kuszący, jednak toga młodego Einsteina, w którą dziecko zgadza się dopasować, może wkrótce sprawić, że zacznie gardzić innymi, traktować ich z wyższością i dystansem oraz domagać się pozostawania ciągle w centrum uwagi. Przy tym stosunki z bliźnimi może postrzegać wyłącznie jako okazję do zademonstrowania swojej przedwcześnie nabytej wiedzy, stając się nieznośnym dla otoczenia. Dziecko geniusz jest przerażone możliwością, że znajdzie się ktoś lepszy. To wymusza na nim wysiłek nieustannej pracy pod hasłem „wiedzieć zawsze więcej", by uniknąć poczucia porażki wobec kogoś bardziej kompetentnego. Niezdrowe pragnienie przeszkadza rodzicowi w dostrzeganiu trudności, na które narażony jest młody człowiek i od których należałoby go uchronić, przywracając właściwy wymiar jego inteligencji.

Mój syn - wspomina inna mama - musiał być dzieckiem, jakie chciałam w nim widzieć. Pragnęłam, żeby był podziwiany, żeby się wyróżniał w otoczeniu, żeby miał coś więcej niż przeciętnie. Chciałam, żeby mnie zachwycał. Moje nastawienie nie pozwalało mu na popełnianie najmniejszych błędów i by temu sprostać, musiałam ciągle mieć wszystko pod kontrolą. Nie wolno mu było się mylić. Wydawałam mu kategoryczne, bardzo surowe zakazy, kipiąc ze złości. Jeśli zrobił błąd, obrażałam go, biłam i niszczyłam psychicznie, zdając sobie sprawę, że przesadzam, ale coś silniejszego ode mnie kazało mi w ten sposób działać.

Pokrętna logika takiego zachowania da się odczytać w sposób następujący: albo jesteś wyjątkowy, albo nic nie znaczysz; albo mogę cię podziwiać niczym półboga, albo tobą gardzę. To typowa postawa rodziców o szczególnej osobowości - dla nich każda rzecz jest biała lub czarna, pozbawiona odcieni. Tacy ludzie nigdy nie widzą szarości, a więc eliminują prostymi cięciami słabości dziecka, ponieważ nie mogą ich tolerować. Relacje z dziećmi oscylują pomiędzy nadmierną egzaltacją a palącą pogardą. Jeśli dziecko jest postrzegane przede wszystkim jako narcystyczne przedłużenie siebie, nie można go ani widzieć, ani bezinteresownie kochać.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg