Rodzina drogą Kościoła

Rodzina dzieli los Jezusa. Jak On powinna być czytelnym znakiem! Wtedy będzie ostrzeżeniem, wyrzutem, przeszkodą zatracenia człowieczeństwa w człowieku.

- Nawiązując do hasła IV Spotkania Rodzin w Manili, proszę o wyjaśnienie, w jakim sensie rodzina jest „dobrą nowiną dla trzeciego tysiąclecia”, lub inaczej mówiąc - nadzieją świata? Zwłaszcza w obliczu wielorakich kryzysów, które ją dotykają.

- Zbiega się tutaj kilka zagadnień. Prawdą najbardziej podstawową jest to, że rodzina ma być pierwszym adresatem Ewangelii. Ewangelia jest dobrą nowiną dla rodziny, ponieważ w niej jest zawarta odpowiedź na pytanie: kim jesteś rodzino? Pojedynczy człowiek, ale także społeczeństwo, a więc i rodzina, nie może żyć bez samoświadomości. Jeżeli człowiek nie wie, po co żyje, to wątpliwa będzie jakość takiego życia, a cóż dopiero jakość życia rodziny. W rodzinie sprawdza się to, co jest najbardziej ludzkie, najgłębsze i najbardziej wspaniałe. A więc wspólnota, a nie samotność. Wspólnota, bogactwo wspólnoty, której pełnią jest Bóg w Trójcy Świętej - to jest sens życia. To w niej spełnia się to, co najbardziej ludzkie, i to, co najbardziej twórcze. Spełnia się w miłości i dla miłości, z życia i dla życia. Bo to, kim jest rodzina, sprawdza się w małżeństwie. I obejmuje tę całość: i rodziców, i dzieci, i pokolenia następne.

Jeżeli rodzina przyjmie jako uzasadnienie swojego życia, istnienia, Dobrą Nowinę, wtedy może się stać dla świata znakiem czytelnym, znakiem pokazującym drogę; tę najautentyczniejszą formę drogi wziętą z Ewangelii, bo dzieło stworzenia zostało potwierdzone przez Świętą Rodzinę, a pierwszy czyn Jezusa skierowany został ku nowożeńcom. Sam Bóg tak chciał zbliżyć się do człowieka, że Jezus urodził się w rodzinie. W dzisiejszych czasach wielu jest zdania, że rodzina jest niepotrzebna. Więc Dobra Nowina konieczna jest na ten właśnie czas, na czas negacji rodziny i tego wszystkiego, co jej dotyczy: możliwości dawania życia dzieciom, bytu materialnego, a także troski o osoby, które już odchodzą. Starzec Symeon, należący do najstarszego pokolenia, kiedy wziął na swoje ręce Dzieciątko Jezus, powiedział: to jest znak, któremu sprzeciwiać się będą. I sprzeciwiali się aż do śmierci krzyżowej. A po zmartwychwstaniu sprzeciwiają się dalej. Rodzina dzieli los Jezusa. Jak On - jest, może, powinna być czytelnym znakiem! Wtedy będzie ostrzeżeniem, wyrzutem, przeszkodą zatracenia człowieczeństwa w człowieku. A więc - zapyta ktoś - może to niedobrze przyłączyć się do Jezusa, bo to ściąga na człowieka dodatkowe trudności? A jaka jest podstawowa trudność? To, że bycie znakiem kosztuje. Ale by pozostać wierną swemu powołaniu, rodzina musi za wszelką cenę być tym znakiem - pozostać sobą, pozostać rodziną, a nie tylko sposobem ułatwiającym bytowanie, jak hotel czy stołówka.

- W tytule: „IV Światowe Spotkanie Rodzin...” tym razem zabrakło członu „z Ojcem Świętym”. Czy przez fakt fizycznej nieobecności Jana Pawła II w Manili zmienia się dotychczasowy charakter tych spotkań?

- Jeżeli chodzi o frekwencję, to z pewnością nie wszyscy przyjechali, kiedy dowiedzieli się, że nie będzie Papieża. Fakt, że z krajów europejskich, poza Włochami, przyjechał tylko jeden kardynał, z Krakowa, ktoś mógłby tłumaczyć, że to pewnie i tak ze względu na Ojca Świętego. To wszystko prawda. Ale czy myśmy nie przeżyli tego właśnie w Krakowie pewnego czerwcowego dnia w roku 1999 na Błoniach, kiedy pewnie nikt z nas nie przypuszczał, że to jest możliwe, aby nieobecny był jeszcze bardziej obecny? Wtedy ta nieobecność Ojca Świętego była świadectwem Boga nieobecnego, niewidzialnego, niedotykalnego, a jednak obecnego. Nieobecny stał się dla nas bliższy. Tak sprawdziła się wiarygodność Ewangelii, że my wierzymy w Tego, którego się nie widzi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg