Każdego dnia po szkole biegną do świetlicy Przymierza Rodzin. Odrabiają lekcje, bawią się, oddają pasjom i odpoczywają. Ostatnio widziano ich w roli aniołów, pasterzy i królów...
Każdego dnia, już od wczesnych godzin popołudniowych, barak, który w latach wyżu demograficznego był „małą szkołą”, zapełnia się gromadą dzieci i młodzieży. Wchodzący już w drzwiach krzyczą radosne: „Dzień dobry, ciociu!”. I – co najważniejsze – ich powitanie nigdy nie zostaje bez odzewu. W świetlicy czekają na nich wychowawcy i wolontariusze, którzy już na progu zasypują ich pytaniami o to, jak było w szkole, czy dużo mają zadane i czy wszystko dobrze poszło. Nic więc dziwnego, że niektórzy, mówiąc o świetlicy, nazywają ja drugim domem. I wcale nie chodzi tylko o dzieci.
Klucze i spadkowy stół
Początki świetlicy Przymierza Rodzin im. bł. Edmunda Bojanowskiego w Rawie Mazowieckiej i całą 10-letnią historię od podszewki zna jej kierownik Elżbieta Muszyńska. To ona ma na głowie całą papierkową robotę, finanse, ale przede wszystkim troskę o to, by świetlica pomagała rodzicom w wychowaniu dzieci w duchu nauki Kościoła tak, aby wyrosły na świadomych chrześcijan i zaangażowanych, odpowiedzialnych obywateli. Dlatego w programie zajęć istotne miejsce odgrywa – obok pracy i zabawy – modlitwa.
Sam wystrój świetlicy zdradza jej charakter. Każdy okres liturgiczny jest wyraźnie podkreślony. W czasie Bożego Narodzenia obok choinek jest szopka, a podczas warsztatów muzycznych słychać coraz to nowe kolędy. W Wielkim Poście rozbrzmiewają pieśni pasyjne i odbywa się wspólna Droga Krzyżowa, podczas której panuje taka cisza, o jakiej w zwykłe dni można tylko pomarzyć.
W ciągu 10 lat działalności przez świetlicę przewinęło się wielu wychowanków, wychowawców i rodziców, którzy wpływali na jej rozwój i kształt. – W sylwestra 2000 roku dostaliśmy klucze od pierwszego lokalu przy ul. Tomaszowskiej i dwa dni później rozpoczęliśmy pracę z 17 dzieci. Po poprzednich lokatorach zostały nam stół i telewizor. Przy tym stole wszystko się działo: dzieci odrabiały lekcje, jadły, tworzyły pierwsze prace. Telewizor był mniej wygodnym spadkiem, bo odciągał od rozmów i spotkań. Wraz z poznawaniem dzieci i rodziców robiliśmy konieczny remont – wspomina E. Muszyńska.
Po sukcesie, jakim okazał się prowadzony przez świetlicę w latach 2003–2004 program „Młodzi – Młodym”, w ramach którego – poza warsztatami – zdolniejsi uczniowie pomagali swoim rówieśnikom w odrabianiu lekcji, władze miasta postanowiły wyremontować obecny budynek świetlicy. – To było istne szaleństwo. Zarówno z naszej strony, bo do programu zgłosiło się 112 uczniów, jak i ze strony miasta, które w zawrotnym tempie oddało nam do dyspozycji nowy, duży lokal – mówi E. Muszyńska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |