O pomysłach na przyszłość Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych z Leną i Jackiem Konczalami, współzałożycielami organizacji, rozmawia ks. Sławomir Czalej.
Ks. Sławomir Czalej: W czasie Marszu dla Życia i Rodziny niejako zabłysnęliście na firmamencie ze swoimi siedmioma złotymi medalami, jak nazywacie swoje dzieci…
Lena i Jacek Konczalowie: – Żaden firmament i żadne błyśnięcie, po prostu codzienna rzeczywistość (śmiech). Rzeczywiście mamy siódemkę dzieci i jesteśmy z nich bardzo dumni, próbujemy, jak tylko możemy, sprostać naszym rodzicielskim zadaniom, a jak z tymi „medalami” wyjdzie, zobaczymy, jak skończymy bieg…
Dzieci przyszłością narodu, ale aż siedmioro…?
– Wielokrotnie spotykaliśmy się z opinią, że wielodzietność to patologia. Do tego stopnia nie zgadzamy się z tym krzywdzącym stereotypem, że postanowiliśmy założyć stowarzyszenie. Reakcja jest prawie zawsze taka sama. Szok i niedowierzanie, a do tego głupie pytania, czy to wpadki etc. Ludzie sami już mają poukładane w głowach komentarze i odpowiedzi, że na pewno my sami tego nie mogliśmy chcieć.
Ale myśl o stowarzyszeniu to chyba nie tylko efekt pytań i komentarzy?
– Nie. Rodzinie wielodzietnej jest coraz trudniej. Gdy dwa lata temu mąż stracił pracę i musiał zwinąć swoją działalność gospodarczą, nadal musiał być naszym żywicielem. Wtedy boleśnie zdaliśmy sobie sprawę, że taka pojedyncza rodzina nic nie znaczy. To spowodowało, że z kilkoma podobnymi rodzinami postanowiliśmy coś razem zrobić. Taki był początek.
Jakie cele sobie stawiacie?
– Generalnie są dwa. Pierwszy: chcemy pokazać społeczeństwu, że wielodzietność to nie patologia, a wybór. Być może inny od tego, który lansują media… Drugi to pomoc materialna w najróżniejszych sytuacjach, niesiona sobie nawzajem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |