Czasem jest jedna, czasem kilka w pielgrzymim rządku. Towarzyszą mężom w drodze na piekarskie wzgórze. W Piekarach Śląskich kobiety w ostatnią niedzielę maja są w zdecydowanej mniejszości.
Ich obecność nikogo nie dziwi, choć wielu panów przywołuje argument: „Pielgrzymka kobiet jest w połowie sierpnia”. A zaraz po nim pojawia się pytanie – czy to strach o męża gna kobietę do Piekar w maju bądź – w przypadku panien – czy to miejsce poszukiwań odpowiedniego kandydata na męża. A rzeczywistość? Obecność w Piekarach dla każdego pielgrzyma, niezależnie od płci, motywowana jest potrzebą spotkania z Matką Boską Piekarską w wyjątkowej atmosferze. A kobiety przychodzą na wzgórze kalwaryjskie niejednokrotnie na zaproszenie mężczyzn właśnie.
Krystyna i Henryk
Sierpniowa pielgrzymka dla Krystyny Habatuły nie była tradycją zapamiętaną już od dzieciństwa. Dopiero kiedy spotkała męża Henryka, poznała ten istotny element śląskiej religijności. – Szybko okazało się, że jest to najważniejszy punkt wakacji – wspomina. – Chodziłam najpierw z rodziną męża, jego siostrami. Potem dołączyły dzieci. Przez lata pani Krystyna była obecna w Piekarach w sierpniu, na pielgrzymce dla kobiet. – To było dla mnie bardzo ważne. Nie umiem opisać, jak wyjątkowe są moje spotkania z Matką Boską, tam na wzgórzu w Piekarach – mówi. Niestety, w ostatnich latach sierpień spędza wraz z mężem u córki, która mieszka za granicą. – Opuściłam z tego powodu pielgrzymkę i było mi bardzo żal, że nie mogę być razem z innymi kobietami. Mąż widział, jak to przeżywam, i zaproponował, żebym za rok poszła z nim, w maju.
Na początku trochę się obawiała, ponieważ jest zdania, że podział na męskie i żeńskie spotkanie ma sens i służy czemuś więcej niż tylko rozdzieleniu małżeństw na parę godzin. Jednak szybko okazało się, że nie jest jedyną kobietą, która przyszła z pielgrzymami. – Obserwuję to i widzę, że każdego roku jest coraz więcej kobiet. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Może część kobiet tak jak ja wakacje ma już zaplanowane?
Gabriela i Krzysztof
Gabriela Mróz pochodzi spod Opola, więc zanim poznała męża Krzysztofa, w Piekarach nigdy nie była. Za to dla niego majowa wizyta u stóp Matki Boskiej Piekarskiej stała się tradycją pielęgnowaną od najmłodszych lat. – Miałem niestety kilka lat przerwy. Najpierw studia, potem z racji tego, że jestem wojskowym, mieszkałem w różnych miejscach Polski. Czasem bardzo daleko od domu rodzinnego – mówi Krzysztof Mróz. Kiedy osiedlili się na stałe w rodzinnej miejscowości pani Gabrieli, postanowił wrócić do tradycji pielgrzymowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |