Czasem jest jedna, czasem kilka w pielgrzymim rządku. Towarzyszą mężom w drodze na piekarskie wzgórze. W Piekarach Śląskich kobiety w ostatnią niedzielę maja są w zdecydowanej mniejszości.
Przez kilka lat pan Krzysztof wybierał się do Matki Boskiej Piekarskiej sam lub w towarzystwie dwóch synów. – Pewnego dnia wrócił i powiedział: „Słuchaj, tam też chodzą kobiety, chodź z nami, pójdziemy we czworo” – wspomina pani Gabriela. I zaraz dodaje, że już w drodze wiedziała, iż na jednym razie się nie skończy. Choć pierwszą pieszą pielgrzymkę przypłaciła ranami na piętach, ponieważ obtarły ją buty. – Byłam zupełnie nieprzygotowana, dlatego na wzgórze dotarłam nieprzytomna ze zmęczenia, ale też niewiarygodnie szczęśliwa – mówi. Teraz co roku przyjeżdżają z mężem z Opola do Chorzowa i dołączają do grupy, która idzie pieszo z parafii pw. św. Floriana. Dorośli synowie też starają się im towarzyszyć. – Nie wyobrażam sobie innego zakończenia maja. Dla mnie to takie ukoronowanie codziennych nabożeństw majowych – stwierdza pani Gabriela.
Nigdy nie zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby przyjść do Matki Boskiej Piekarskiej z innymi kobietami w sierpniu. – Pierwszy impuls dał mąż, przyjechałam trochę jako towarzyszka moich trzech mężczyzn i tak już zostało. Poza tym dzięki temu odwiedzamy teściową, która mieszka w Chorzowie. I chyba już za późno na zmianę, bo przyzwyczajenie jest silniejsze – dodaje. Podobnego zdania jest jej mąż. – Jesteśmy małżeństwem ponad 26 lat, bardzo się zżyliśmy – mówi pan Krzysztof. – Zaproponowałem żonie pielgrzymkę, bo dzielimy się praktycznie każdą sferą naszego życia. I chcemy, aby to najważniejsze doświadczenie modlitwy także było wspólne.
Burzą kadr
Obecność kobiet podczas majowej pielgrzymki generalnie nie budzi większego sprzeciwu. Co więcej, jak zauważa ks. Andrzej Pyrsz, były wieloletni wikary sanktuarium piekarskiego, wiele poruszanych przez duszpasterzy problemów nie dotyczy już tylko mężczyzn, lecz ogólnie osób pracujących. – Ta granica pomiędzy światem kobiet i mężczyzn zaciera się, problemy społeczne stają się wspólne – mówi. Jednak w obiektywie aparatu tę granicę światów wciąż widać wyraźnie. – Nie wiem, jak się to dzieje, ale za każdym razem, kiedy ustawię ciekawy kadr i chcę zrobić zdjęcie, nagle wyrasta mi kobieta albo ich cała grupa – mówi z uśmiechem Henryk Przondziono – fotograf „Gościa Niedzielnego”. – I jak ja mam udowodnić, że to pielgrzymka męska? – pyta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.