Jeśli przełożony dyscyplinowałby mnie klapsem - oskarżyłabym go o molestowanie. Jeśli uderzyłby gdzie indziej - o przemoc i mobbing. Dziecko dostaje klapsa w chwili NASZEGO wzburzenia. Klaps wcale nie dowodzi bezsilności, tylko lenistwa rodziców. Łatwiej "strzelić w tyłek" słabszego niż szukać sensownych argumentów.
To prawda, że klapsy są najczęściej przejawem naszej bezsilności, ale bywają klapsy przemyślane , nie pod wpływem emocji. Każde dziecko jest inne i jestem przekonana,że dla niektórych taki klaps, czasami , może być pomocny. Nie można demonizować w jedną i drugą stronę.
Mam trzy córeczki i żadnej nie uderzyłem. Stosuję system nagród, braku nagród i w ostateczności kar, które najczęściej pozwalam wybrać dziecku. Potem samo pilnuje i np. pyta czy kara już się skończyła.
Klaps/prztyczek/strzał z procy jest doskonałym środkiem tresury np. psa. On musi mieć karę dotkliwą i to natychmiast, gdy np. zje jakiegoś śmiecia na spacerze. Dziecko natomiast powinno być wychowywane a nie tresowane. IMHO
To radzę porozmawiać z pierwszym lepszym lekarzem bo w medycynie dziecko często jest porównywane z pasożytem. Dokładnie pasuje do tej definicji. Najpierw w łonie pobiera wszystko z ciała matki a potem dostaje od rodziców. I do 2-3 roku życia przynajmniej mózg dziecka "fukncjonuje" jak zwierzęcy (bo jesteśmy gatunkiem zwierzęcym drodzy "katolicy" ) .
A jeżeli Twoje założenie jest błędne tzn. dziecko nie dostaje klapsa w chwili NASZEGO WZBURZENIA lecz w pełnym spokoju, jako korekcję a nie wyżywanie się ( uważam, że w złości klaps powinien być zakazany, poniża dziecko i jest destrukcyjny pod każdym względem)?
Klps bez emocji - to rodzaj sadyzmu na zimno!!! Nie ma żadnego usprawiedliwienia, którym jeszcze czasem może być nagłe wzburzenie. Rodzic byłby katem, a nie kochającą osobą.
Myślę, że niejeden dorosły mógłby się wiele nauczyć, gdyby zechciał obserwować i słuchać... Nie dyskusje i nie wykłady, ale rzeczowe argumenty. Przede wszystkim dziecko jest człowiekiem, takim samym jak dorosły. Ja nie chciałbym dostawać klapsa kiedy nie udaje mi się przekonać kogoś do swoich racji, nawet jeśli się mylę...
Klaps przecież nawet nie boli!!! Ma formę dyscyplinującą, no bo jak rozmawiać na "argumenty" z dzieckiem, które swoim zachowaniem zagraża swojemu bezpieczeństwu.
- Nie wybiegaj na ulicę syneczku, bo na skutek zderzenia z samochodem możesz odnieść poważne obrażenia wewnętrzne w konsekwencji czego możesz zostać inwalidą lub ponieść śmierć.
Jedno dziecko zrozumie, inne nie. Więc czasem obejdzie się bez klapsa, a czasem trzeba go dać. I tyle.
Piszesz, że klaps nie boli-uwierz zawsze boli czasami fizycznie, zawsze psychicznie i to nie tylko ofiarę. Jestem matką dwójki, już dziś dorosłych dzieci.Gdy urodził się mój pierworodny syn naczytałam się różnych poradników, nasłuchałam wielu rad dotyczących wychowania małych dzieci. W tamtym czasie też uważałam, że klaps to nic złego- w prosty i szybki sposób dyscyplinuje dziecko, które przecież " nie może wejść rodzicowi na głowę". Na szczęście człowiek z wiekiem nabywa rozeznania i po kilku latach stwierdziłam, że nie może być dobrym wymuszanie w tak barbarzyński sposób posłuszeństwa. Gdy po 10 latach na świat przyszła moja córka byłam już dawno po odrzuceniu wszystkich książkowych i podwórkowych rad- obserwowałam swoje dzieci, słuchałam ich, szanowałam, wierzyłam, że z natury swej chcą być dobre, sama wiedziałam co jest dla nich najlepsze. Rodzice muszą wierzyć, że podołają swoim obowiązkom oraz, że ich dzieci zechcą z nimi współpracować w poznawaniu siebie i świata. Bardzo wstydziłam się i żałowałam tych kilku klapsów wymierzonych synowi- wiem, ze wynikały one z mojej bezsilności, niewiedzy, braku pewności siebie, że sobie poradzę jako rodzic. Cieszę się, obserwując swojego syna już jako ojca, że nie powiela moich błędów i dobrze sobie z synową radzą jako rodzice moich ukochanych wnuczek.Córka nigdy nie doświadczyła z mojej strony klapsa i wyrosła na bardzo wartościową kobietę. Myślę, że klaps to pójście na łatwiznę, bez oglądania się na konsekwencje.
Podałem, że mam inne zdanie. Chodzi o to, że zarówno klaps klapsowi nierówny, jak i motywacja różnych stosujących klapsy nierówna. Tak, to wyraz bezsilności. Tyle że rodziców nie stać czasem na luksus tłumaczenia i czekania, aż dziecko zrozumie. Gdy kładzie się na środku ulicy trzeba jakoś zareagować. Czekanie może się źle skończyć
Klaps to bezsilność rodziców i brak pomysłu w danej chwili na inne rozwiązanie. Często też wskutek zmęczenia brakuje cierpliwości, żeby wytłumaczyć dziecku lub po prostu zastosować inną karę. Bo gdy kładzie się np. na środku ulicy, to po co je bić?! Przecież można zwyczanie je stamtąd zabrać w bezpieczne miejsce i nie reagować na bunt. Bez wątpienia przemoc (klaps to też forma przemocy) rodzi przemoc.
Mamy 5 dzieci. Moja siostra - psycholog - oburzała się na nas, że stosujemy klapsy itp. Do czasu, aż została z dziećmi sama na kilka godzin... Teraz juz się nie oburza. Owszem, klaps czasem jest przemyslany i metodyczny, a czasem jest efektem bezsilności - nie jesteśmy idealnymi rodzicami. Ale nawet bezsilny i nerwowy klaps nie robi dzieciom tyle szkody, co państwo wymachujące głupimi paragrafami!
Mam 4 dzieci i myślę bardzo podobnie. Dodam tylko, że osobiście przykładam dużą wagę do przepraszania za to wszystko, co uznaję za swój błąd w relacjach z dziećmi, również klapsy, choć te się zdarzają rzadko. Okazuję im miłość tak, aby wiedziały, że kocham je niezależnie od tego, co akurat przeskrobały. Do tego modlitwa, z dziećmi i za dzieci oraz codzienne błogosławieństwo. Ufam, że to wystarczy na zrównoważenie wad mojego charakteru :)
A ja pamiętam te klapsy jeszcze z mojego dzieciństwa i to, że one nic dobrego nie zrobiły. Za każdym razem rodziła się we mnie wielka frustracja, złość na rodziców, poczucie niesprawiedliwości, wpadałam w histeryczny płacz. Strasznie się ich bałam (klapsów nie rodziców), ale pamiętam, że mimo groźby klapsa nie zmieniałam swojego zachowania. Ale osobiście samych klapsów nie potępiam, mogą stanowić pewien element wychowania- byle nie główny i stosowany od razu, kiedy tylko dziecko jest nieposłuszne!
wow:)bardzo przemyślany post:)są dzieci które na klapsy nie reagują. Nie jest to jednak regułą. Ja również uważam że klaps nie jest niczym złym, ale jest ostatecznością. Proszę-nic,tłumaczę-nic i wtedy dopiero jest czas na klaps. Ale zawsze potem powinien być czas na przegadanie całości, powiedzenie dziecku że je się kocha i przytulenie. Czy to właśnie miałaś na myśli?:)
Mniej więcej o to:) I miałam też na myśli klapsy nie w tylną część ciała, ale np. po ręce, w sytuacjach, kiedy dziecko sięga po gorący garnek, nóż. W sytuacji kiedy komunikat słowny byłby zbyt długi. 'Klaps' po ręce jest wtedy wyraźnym sygnałem- krótkim, stanowczym, skutecznym, wywołującym intuicyjny odwrót, a nie krzywdzi dziecka. A potem należy oczywiście powiedziec, dlaczego zrobiło się tak a nie inaczej.
Klaps uczy, przygotowuje do życia. Mówi: 1)w świecie wygrywa silniejszy; 2)nie potrafisz rozwiązać problemu - uderz, zagroź, postrasz, bij... 3)skrzywdził cie silniejszy? oddaj słabszemu (wyżyj się na słabszym koledze: klapsy-wyśmiej koleżankę, pasek-pobij się z kolegą, pięści-...) Ja nie byłem klepany, dlatego pewnie trudniej przychodzi mi zemsta, albo agresja (zanim zdążę "uderzyć", wymyślę inne rozwiązanie). Ci, którzy byli bici (klepani) są lepiej przygotowani do życia w świecie silniejszych. Prawdopodobniej lepiej poradzą sobie w wyścigu. Tylko ja nie chcę się ścigać o taki świat i lipne wartości (gdzie silny decyduje dlatego, że jest silny, a bynajmniej nie chodzi tu o siłę człowieczeństwa). Dlatego swoim dzieciom nie wymierzam klapsów. Można stawiać granice, dbać o bezpieczeństwo, uczyć rozumienia konsekwencji zachowań bez klepania. To oczywiście o wiele trudniejsze niż nawet kontrolowane zadawanie bólu. Chyba, że uważasz swoje dziecko za kretyna, który do pewnego wieku (czytaj: aż nie będzie tak zuchwały, by ci oddać) nie jest w stanie zrozumieć - doświadczyć co jest dobre a co złe.
Za to daj mu oglądać walki bokserskie, bajki gdzie ciągle ktoś zabija. Gry komputerowe gdzie są bonusy za rozjechanie staruszki. Tam dopiero się nauczy przemocy i agresji. Co zrobidsz jak dziecko da Tobie po buzi gdy mu nie kupisz zabawki? < Nie bij tatusia bo się spocisz>
Macieju, z czego wywnioskowałeś, że moje dzieci oglądają takie bajki lub zabawiają się gierkami? Nie, nie karmię ich przemocą, bo to ja decyduję ostatecznie co oglądają i jakie maja zabawki. Jeśli nawet bardzo będą chciały "coś", to gdy uznam, to "coś" za szkodliwe, nie dostaną. Ale staram się wyjaśnić dlaczego. I nie muszę ich bić, żeby się uspokoiły, gdy działają nie po mojej myśli. Zacząłem wyznaczać granice na długo przed tym nim musiałbym się o nie bić z własnym dzieckiem. Gdyby nawet uderzyłoby mnie w buzię, nie musiałbym mu oddawać, żeby to się więcej nie powtórzyło.
Ciekawy pogląd. Pytanie co zrobić gdy np. czteroletni chłopiec bije po głowie książką swoją półtoraroczną siostrę ponieważ zabrała mu klocka czy samochód? Myślę, że zachowania które wymienia w trzech punktach Mak rodzą się raczej w wyniku kofrontacji ze światem (np. w wyniku rywalizacji z kolegami w przedszkolu) a nie w wyniku poczucia krzywdy ze strony rodziców, natomiast rolą rodzica jest uświadomienie dziecku, że pewnych granic (w tym przypadku bicie słabszego) nigdy nie wolno przekraczać oraz że takie zachowania zawsze będą przez rodzca potępiane. Co do samych klapsów ta ja stosuje je jako absolutną ostateczność i myślę że nie tyle rodzaj kary co sprawiedliwość w jej wymierzaniu ma decydujące znaczenie wychowawcze. Oczywiście nie można zapominać o premiowaniu zachowań dobrych. Jak ktoś powiedział "błogosławieństwem dla rzeki są jej brzegi". Gorąco wszystkich pozdrawiam.
1)Rzeczywiście nie tylko krzywda czy odwet bywają źródłem agresji (tu: fizycznej). Gdyby nawet udało mi się schować wszystkie agresywne filmy, uchronić przed agresorem z piaskownicy i sam być nieskazitelnie łagodny wobec rodziny, to pewnie dziecko też odkryłoby agresję jako formę reakcji na...gdyby wyrwać moją wypowiedź z kontekstu dyskusji, to możnaby odnieść mylne wrażenie, że przemoc może zrodzić się tylko jako odwet za to co w domu. 2)Zgadzam się, co do granic.Uważam, że brak granic, pomieszanie ról, to dużo bardziej poważne błędy wychowawcze niż klaps. Klaps to nie najlepszy sposób na ich wyznaczanie lub obronę, ale jest jeszcze gorzej, gdy ich nie ma (...albo są nie na swoim miejscu). 3) Z jednym się nie zgadzam: "bicie słabszych jest niedozwolone." A kto normalny chce bić silniejszych?
Zaznaczyłem "mam inne zdanie", ponieważ uważam że klaps klapsowi NIE JEST RÓWNY, a "co gorsza" dziecko jest w stanie rozpoznać czy klaps został zadany np. jako środek dyscyplinujący, jako wyraz troski, jako wyraz bezsilności czy jako forma przemocy - bo w zależności od okoliczności zdarzenia oraz od dyspozycji psychicznej rodzica może być każdym z nich.
Zasadniczo zatem państwo nie powinno się wtrącać bezpośrednio w te sprawy (np bezwzględnie zakazując karania dziecka klapsami), ale jednocześnie państwo ma prawo monitorować rozdzielanie kar cielesnych i przeciwdziałać sytuacjom w których kary cielesne są związane z sadyzmem. W zasadzie powiedziałbym, nawet że "szczególnym sadyzmem", bo jakiś nawiedzony przeciwnik klapsów za sadyzm mógłby uznać każdy klaps po którym wystąpi siniak lub "trauma dziecka". Tymczasem ani jedno ani drugie nie jest wyznacznikiem sadystycznego zachowania, bo siniak jako taki jest naturalną konsekwencja uderzenia, a jego intensywność zależy od zależy od właściwości osobniczych dziecka, a określenie "trauma" jest nadużywane, bo można tym terminem określić nawet odmowę dania cukierka.
Tymczasem klaps powinien być normalną formą wychowania dziecka nie dlatego że rodzic ma mieć prawo bić dziecko za każde przewinienie, ale dlatego że dziecko musi mieć świadomość, ze rodzic dysponuje całym wachlarzem dopuszczalnych środków dyscyplinujących i dziecko w żaden sposób nie ma prawa szantażować rodzica czy próbować uzyskiwać nad nim przewagi poprzez wykorzystanie do własnych celów organów czy środków prawnych państwa. Doprowadzenie do sytuacji w której dziecko ma takie możliwości jest ingerencją państwa w sprawy rodziny które skutkuje - zapewne nie bez takiej intencji - rozbiciem integralności rodziny i bezpośrednim podporządkowaniem funkcjonowania rodziny organom urzędniczym państwa.
Nadużywasz słowa "trauma" (nie ma ono nic wspólnego z tym, co piszesz o cukierkach, i to nie w sensie ilościowym tylko funkcjonalnym). Na szczęście ci, którzy próbują pomagać tym, którzy doświadzyli truamy mają ten termin zdefiniowany. Dlatego bądź spokojny nie zabiorą Ci dziecka, gdy nie dasz mu cukierka. Masz rację siniak jest naturalną konsekwencją uderzenia (malutki, większy, na całych plecach...mniej lub bardziej ciemny). Podobnie jak przerwania ciągłości skóry. Zależą też od "osobniczych" właściwości, ale głównie lejącego (jak mocno klepał, czy klepał już oklepane miejsca,itp.). Są wreszczie klapsy (i rozumiem, że o takie pytano w sondzie), które nie powodują zasinienia.Znów szczęśliwie, można to ocenić. Więc państwo nie rozbije Twej rodziny dlatego, że dałeś swojemu dziecku klapsa, gdy nie umiałeś inaczej odmówić mu cukierka. Podsumuję: klaps (ten bez siniaków) nie powinien być powodem interwencji państwa, ale to nie powód, by sytuować go wśród dobrych metod wychowawczych.
W procesie wychowawczym (podobnie jak w stosowaniu prawa)musi istnieć system eskalacji środków. Nie można dopuszczać do sytuacji (jak to ma miejsce np. dzisiaj w szkole), że po wyczerpaniu środków perswazji, nie robi się właściwie nic. Dziecko czuje się bezkarne i zarówno rodzice, jak też nauczyciele szybko tracą nad nim panowanie. Nowomodne środki wychowawcze są obecnie dalece niewystarczające, a nadal się je redukuje. Niestety nic w zamian. Efekty widać wszędzie! Uważam, że w uzasadnionej sytuacji klaps rodzica jest wręcz konieczny. To silny przekaz pozawerbalny, który dociera do dziecka. Znacznie większą krzywdę wyrządzają dzieciom ci, którzy wychowują je "bezstresowo" Jeśli ktoś uważa "klapsa" za atawizm, niech wdroży uprzednio inne skuteczne rozwiązania, zamiast je pozorować!
Mozna powstrzymac dziecko przed zrobieniem czegoś złego stanowczym głosem, zdecydowanym ruchem, np. uchwyceniem za ramię - ALE NIE KLAPSEM!!! Karą jest poniesienie konsekwencji, np posprzatanie, przeproszenie - NIE BICIE!!!Mam troje dzieci, nie teoretyzuję.
Bardzo kocham swoje dzieci. Czasami klaps wytłumaczy znacznie więcej, niż jakakolwiek gadanina, czy inne podchody. Czasami wszystkie inne metody zawodzą, - Czy wtedy należy usiąść i płakać? Rodzic nie daje klapsa aby dziecko upokorzyć, tylko dlatego że kocha dziecko. Kiedy inne metody zawiodą, trzeba i w taki pomóc dziecku. Nie można bezczynnie patrzeć na wybryki dziecka i z braku odpowiednich środków rwać sobie włosy z głowy. Nie da się jeść łyżką soli, jednak zupa bez soli niezbyt smakuje. - Tak samo jest z klapsem.
Niestety, dla wielu z nas(rodziców) klaps ma zadziałać na dziecko, jak dzwonek na psa Pawłowa: jeśli dziecko coś źle zrobiło - dostaje w pupę. Ergo: nie zrobi tego za czwartym i piątym razem, bo na samą myśl o czymś, przypomni mu się klaps... / Pytanie brzmi: czy Pan Bóg czyni z nami tak samo? I czy lubimy, gdy nas tak wychowuje, lub wychowywałby? / Człowiek nie wymaga tresury. Człowiek wymaga wychowania, a zatem słowa i przykładu. Oraz cierpliwości. / Wiem, że to źle zabrzmi: ale nawet psa trzeba umieć wychować, a nie bić.
Ok. Klaps jest złem, ale dlaczego za jego zakazem są najczęściej osoby, które by dziecko - jeszcze 10 minut przed narodzeniem - powyrywali w kawałkach z łona marki, lub rozpuścili żrącymi solami, a za jednego klapsa wymierzonego urodzonemu dziecku dali by rodzicowi 2 lata więzienia? Pachnie mi tu galopującą hipokryzją, albo przesądem - że dziecko już jest, a 10 min. temu jeszcze go nie było. Moi drodzy lewicowcy: bądźcie konsekwentni!
Z dzisiejszej perspektywy strasznie mnie to bawi (doceniam pomysłowość i poczucie humoru rodziców): jak byłam mała i się nie słuchałam (np. nie chciałam przerwać zabawy i pójść umyć zębów), to moja mama mówiła "Dobrze, masz pięć minut, a jak nie, to liczę do dziesięciu i jeśli wtedy nie przyjdziesz, to BĘDZIE KĘSIM!" "Kęsim" polegał na połaskotaniu pod pachą - niezbyt delikatnym ;D Strasznie tego nie lubiłam (działało lepiej niż nakrzyczenie, które nie robiło na mnie wrażenia), ale jednocześnie nie czułam się "bita". Samego klapsa (bezbolesnego oczywiście)dostałam ze dwa razy w życiu. Rzeczywiście było to mocne przeżycie, ale dzięki temu zrozumiałam, że pewnych granic przekraczać nie wolno. Natomiast jestem przeciwna dawaniu klapsom przy każdej okazji, to zdecydowanie powinna być ostateczność.
Myślę też, że jeśli wyeliminuje się wszystkie "tradycyjne" metody karania dziecka, takie jak podniesiony głos czy klaps, to rodzice będą zmuszeni uciekać się do jakichś dziwacznych emocjonalnych szantaży i strzelania fochów na dziecko (łaskotanie pod pachą to w sumie też forma przemocy fizycznej, w takiej Szwecji pewnie nielegalnej).I to dopiero może okazać się dla dziecka traumatyczne.
Tak naprawdę liczy się stosunek rodzica do dziecka, ile w nim jest dobrze pojętej miłości i zrozumienia. Bo mój dziadek to jako nastolatek dostał nawet od swojego ojca najprawdziwsze "baty", takie z przełożeniem przez kolano i zbiciem paskiem. Z tym, że zdarzyło się to raz i za jakieś naprawdę ciężkie przewinienie. Pamiętał to przez całe życie, ale traumy nie miał - uważał, że został ukarany sprawiedliwie.
Nie mam doświadczenia w tej kwestii, ani nawet nie zamierzam go mieć, bo nie chcę mieć własnych dzieci. Jednak bicie dziecka, bo trzeba nazwać rzeczy po imieniu klaps to jest po prostu bicie, jest porównywaniem go do zwierzęcia. Gdy wychowuje się zwierze, gdy zrobi coś nie tak np. ugryzie i dostanie mu się to będzie kojarzyło owo zachowanie z bólem i nie będzie tak robić. Natomiast dziecko nie jest zwierzęciem! To jest człowiek i po pierwsze należy mu się szacunek, a po drugie on nie skojarzy np. wybiegania na ulicę z bólem, tylko ręka rodzica będzie przyczyną bólu. Dziecko może i jest niedoświadczone, ale nie głupie. Najprawdopodobniej fakt wychodzenia na ulicę stanie się "zakazanym owocem" i będzie jeszcze bardziej pociągający.
Mam troje dzieci. Kilka razy zdarzyło mi się dać dziecku (pierwszemu) klapsa, ale to był wyraz mojej bezsilności. Teraz mam więcej doświadzcenia i WIEM, że klapsy są złem, kórego można uniknąć!
Dziecko dostaje klapsa w chwili NASZEGO wzburzenia. Klaps wcale nie dowodzi bezsilności, tylko lenistwa rodziców. Łatwiej "strzelić w tyłek" słabszego niż szukać sensownych argumentów.
Klaps/prztyczek/strzał z procy jest doskonałym środkiem tresury np. psa. On musi mieć karę dotkliwą i to natychmiast, gdy np. zje jakiegoś śmiecia na spacerze. Dziecko natomiast powinno być wychowywane a nie tresowane. IMHO
Dokładnie pasuje do tej definicji. Najpierw w łonie pobiera wszystko z ciała matki a potem dostaje od rodziców. I do 2-3 roku życia przynajmniej mózg dziecka "fukncjonuje" jak zwierzęcy (bo jesteśmy gatunkiem zwierzęcym drodzy "katolicy" ) .
Rodzic byłby katem, a nie kochającą osobą.
Nie dyskusje i nie wykłady, ale rzeczowe argumenty.
Przede wszystkim dziecko jest człowiekiem, takim samym jak dorosły. Ja nie chciałbym dostawać klapsa kiedy nie udaje mi się przekonać kogoś do swoich racji, nawet jeśli się mylę...
Ma formę dyscyplinującą, no bo jak rozmawiać na "argumenty" z dzieckiem, które swoim zachowaniem zagraża swojemu bezpieczeństwu.
- Nie wybiegaj na ulicę syneczku, bo na skutek zderzenia z samochodem możesz odnieść poważne obrażenia wewnętrzne w konsekwencji czego możesz zostać inwalidą lub ponieść śmierć.
Jedno dziecko zrozumie, inne nie. Więc czasem obejdzie się bez klapsa, a czasem trzeba go dać. I tyle.
Jestem matką dwójki, już dziś dorosłych dzieci.Gdy urodził się mój pierworodny syn naczytałam się różnych poradników, nasłuchałam wielu rad dotyczących wychowania małych dzieci. W tamtym czasie też uważałam, że klaps to nic złego- w prosty i szybki sposób dyscyplinuje dziecko, które przecież " nie może wejść rodzicowi na głowę". Na szczęście człowiek z wiekiem nabywa rozeznania i po kilku latach stwierdziłam, że nie może być dobrym wymuszanie w tak barbarzyński sposób posłuszeństwa. Gdy po 10 latach na świat przyszła moja córka byłam już dawno po odrzuceniu wszystkich książkowych i podwórkowych rad- obserwowałam swoje dzieci, słuchałam ich, szanowałam, wierzyłam, że z natury swej chcą być dobre, sama wiedziałam co jest dla nich najlepsze. Rodzice muszą wierzyć, że podołają swoim obowiązkom oraz, że ich dzieci zechcą z nimi współpracować w poznawaniu siebie i świata. Bardzo wstydziłam się i żałowałam tych kilku klapsów wymierzonych synowi- wiem, ze wynikały one z mojej bezsilności, niewiedzy, braku pewności siebie, że sobie poradzę jako rodzic. Cieszę się, obserwując swojego syna już jako ojca, że nie powiela moich błędów i dobrze sobie z synową radzą jako rodzice moich ukochanych wnuczek.Córka nigdy nie doświadczyła z mojej strony klapsa i wyrosła na bardzo wartościową kobietę. Myślę, że klaps to pójście na łatwiznę, bez oglądania się na konsekwencje.
Brakuje jeszcze jednej opcji w tej sondzie.....
Klaps jest dowodem całkowitej bezradności wobec dziecka i manifestuje się agresją w stosunku do niego.
Zamiast klapsa istnieje wiele skutecznych metod wychowawczych ale oczywiście klaps jest najłatwiejszy.
1)w świecie wygrywa silniejszy;
2)nie potrafisz rozwiązać problemu - uderz, zagroź, postrasz, bij...
3)skrzywdził cie silniejszy? oddaj słabszemu (wyżyj się na słabszym koledze: klapsy-wyśmiej koleżankę, pasek-pobij się z kolegą, pięści-...)
Ja nie byłem klepany, dlatego pewnie trudniej przychodzi mi zemsta, albo agresja (zanim zdążę "uderzyć", wymyślę inne rozwiązanie). Ci, którzy byli bici (klepani) są lepiej przygotowani do życia w świecie silniejszych. Prawdopodobniej lepiej poradzą sobie w wyścigu. Tylko ja nie chcę się ścigać o taki świat i lipne wartości (gdzie silny decyduje dlatego, że jest silny, a bynajmniej nie chodzi tu o siłę człowieczeństwa). Dlatego swoim dzieciom nie wymierzam klapsów. Można stawiać granice, dbać o bezpieczeństwo, uczyć rozumienia konsekwencji zachowań bez klepania. To oczywiście o wiele trudniejsze niż nawet kontrolowane zadawanie bólu. Chyba, że uważasz swoje dziecko za kretyna, który do pewnego wieku (czytaj: aż nie będzie tak zuchwały, by ci oddać) nie jest w stanie zrozumieć - doświadczyć co jest dobre a co złe.
Tam dopiero się nauczy przemocy i agresji.
Co zrobidsz jak dziecko da Tobie po buzi gdy mu nie kupisz zabawki? < Nie bij tatusia bo się spocisz>
2)Zgadzam się, co do granic.Uważam, że brak granic, pomieszanie ról, to dużo bardziej poważne błędy wychowawcze niż klaps. Klaps to nie najlepszy sposób na ich wyznaczanie lub obronę, ale jest jeszcze gorzej, gdy ich nie ma (...albo są nie na swoim miejscu).
3) Z jednym się nie zgadzam: "bicie słabszych jest niedozwolone." A kto normalny chce bić silniejszych?
Zasadniczo zatem państwo nie powinno się wtrącać bezpośrednio w te sprawy (np bezwzględnie zakazując karania dziecka klapsami), ale jednocześnie państwo ma prawo monitorować rozdzielanie kar cielesnych i przeciwdziałać sytuacjom w których kary cielesne są związane z sadyzmem. W zasadzie powiedziałbym, nawet że "szczególnym sadyzmem", bo jakiś nawiedzony przeciwnik klapsów za sadyzm mógłby uznać każdy klaps po którym wystąpi siniak lub "trauma dziecka". Tymczasem ani jedno ani drugie nie jest wyznacznikiem sadystycznego zachowania, bo siniak jako taki jest naturalną konsekwencja uderzenia, a jego intensywność zależy od zależy od właściwości osobniczych dziecka, a określenie "trauma" jest nadużywane, bo można tym terminem określić nawet odmowę dania cukierka.
Tymczasem klaps powinien być normalną formą wychowania dziecka nie dlatego że rodzic ma mieć prawo bić dziecko za każde przewinienie, ale dlatego że dziecko musi mieć świadomość, ze rodzic dysponuje całym wachlarzem dopuszczalnych środków dyscyplinujących i dziecko w żaden sposób nie ma prawa szantażować rodzica czy próbować uzyskiwać nad nim przewagi poprzez wykorzystanie do własnych celów organów czy środków prawnych państwa. Doprowadzenie do sytuacji w której dziecko ma takie możliwości jest ingerencją państwa w sprawy rodziny które skutkuje - zapewne nie bez takiej intencji - rozbiciem integralności rodziny i bezpośrednim podporządkowaniem funkcjonowania rodziny organom urzędniczym państwa.
Masz rację siniak jest naturalną konsekwencją uderzenia (malutki, większy, na całych plecach...mniej lub bardziej ciemny). Podobnie jak przerwania ciągłości skóry. Zależą też od "osobniczych" właściwości, ale głównie lejącego (jak mocno klepał, czy klepał już oklepane miejsca,itp.). Są wreszczie klapsy (i rozumiem, że o takie pytano w sondzie), które nie powodują zasinienia.Znów szczęśliwie, można to ocenić.
Więc państwo nie rozbije Twej rodziny dlatego, że dałeś swojemu dziecku klapsa, gdy nie umiałeś inaczej odmówić mu cukierka.
Podsumuję: klaps (ten bez siniaków) nie powinien być powodem interwencji państwa, ale to nie powód, by sytuować go wśród dobrych metod wychowawczych.
Czasami klaps wytłumaczy znacznie więcej, niż jakakolwiek gadanina, czy inne podchody.
Czasami wszystkie inne metody zawodzą,
- Czy wtedy należy usiąść i płakać?
Rodzic nie daje klapsa aby dziecko upokorzyć, tylko dlatego że kocha dziecko. Kiedy inne metody zawiodą, trzeba i w taki pomóc dziecku. Nie można bezczynnie patrzeć na wybryki dziecka i z braku odpowiednich środków rwać sobie włosy z głowy.
Nie da się jeść łyżką soli, jednak zupa bez soli niezbyt smakuje.
- Tak samo jest z klapsem.
Myślę też, że jeśli wyeliminuje się wszystkie "tradycyjne" metody karania dziecka, takie jak podniesiony głos czy klaps, to rodzice będą zmuszeni uciekać się do jakichś dziwacznych emocjonalnych szantaży i strzelania fochów na dziecko (łaskotanie pod pachą to w sumie też forma przemocy fizycznej, w takiej Szwecji pewnie nielegalnej).I to dopiero może okazać się dla dziecka traumatyczne.
Tak naprawdę liczy się stosunek rodzica do dziecka, ile w nim jest dobrze pojętej miłości i zrozumienia. Bo mój dziadek to jako nastolatek dostał nawet od swojego ojca najprawdziwsze "baty", takie z przełożeniem przez kolano i zbiciem paskiem. Z tym, że zdarzyło się to raz i za jakieś naprawdę ciężkie przewinienie. Pamiętał to przez całe życie, ale traumy nie miał - uważał, że został ukarany sprawiedliwie.