Taki wyjazd pomaga rozwiać obawy, ale i zrozumieć, że kiedy zostaje się licealistą, to w życiu jest nieco inaczej.
Katarzyna i Sławomir Łagowscy Z Cieszyna-Bobrka są animatorami Ruchu Rodzin Nazaretańskich w diecezji bielsko-żywieckiej. Jak mówią, wzorem da nich jest Rodzina Święta, która na co dzień żyła z Jezusem w centrum.Są rodzicami czterech synów, którzy mieszkają z nimi, i dwójki w niebie. Tuż przed świętami w swoim domu gościli wylosowaną przez chłopców na Roratach... lalkę przypominającą o Dzieciątku Jezus. - To pierwsza lalka w naszym domu - śmiali się rodzice.
Niektórzy przyjeżdżają na nie od lat, dla innych ta przygoda dopiero się zaczyna. Jednak wszyscy mówią jednym głosem: ta atmosfera wciąga!
– Są dzieci, które w wolnej chwili przychodzą do kaplicy, żeby się pomodlić. I chociaż nie potrafią grać na gitarze, biorą ją, brzdąkają i mówią, że grają piosenkę Panu Jezusowi – uśmiecha się kl. Szymon.
To ich sztandarowa akcja. Żadna łapanka i półśrodki, ale efekt całorocznej pracy w oratorium. Na 200 uczestników półkolonii jest 80 wolontariuszy.
Jak się zachowywać na polu walki, dowiedzieli się w Korbielowie. − Zdarzało się, że było jak pod Grunwaldem. A nawet gorzej. Bo czasem jedno zwyciężało, ale w ogóle nie miało poczucia zwycięstwa... − opowiadają Renata i Marek Wójcikowie z Bulowic.
Przyjechali razem, by odkryć, jak stworzyć szczęśliwe małżeństwo. Jak się okazuje, czasem byłoby lepiej, żeby wrócili osobno.
– Dzieci to nie są figury w muzeum. Muszą mieć czas na to, żeby dać upust swojej energii, ale uczymy je także, jak się wyciszyć, by zbliżyć się do Boga – mówi Łukasz Gniazdowski.
Wszystkie małżeństwa na świecie kłócą się i spierają z tego samego powodu. Aż dziw bierze, że nie jest to wiedza, którą posiada przeciętny człowiek.
- Chciałbym, żeby moje małżeństwo wyglądało tak, jak moich rodziców - mówi Jakub Dziurla.