Dziecko potrzebując w naturalny sposób ojca i matki, zarazem pomaga swoim rodzicom odkrywać piękno ich rodzicielskiego powołania.
Brakowało jej ojca, jego oparcia i poczucia bezpieczeństwa. „Potrzebowałam tego tak bardzo, że wieczorami kładłam się blisko ściany, żeby zostawić trochę miejsca dla Jezusa.
Dzieci utracone podczas ciąży były tu tylko przez mgnienie. Ich życie jak mydlana bańka albo balonik odleciało do góry.
Spraw Boże, abyśmy złączeni wzajemną miłością naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty i doszli do wiecznej radości w Twoim domu
Na stolikach palą się świece, a w karcie, którą przynosi uśmiechnięta kelnerka, obok listy serwowanych napojów, ciast i deserów – wiersze o aniołach. W kartach nie ma cen.
Nie wiemy, jak towarzyszyć, jak o tym mówić. Uciekamy subtelnie lub na oślep. Ludzka reakcja na dziecięcą śmierć. A dzieci jej się nie boją.
Mówią grzecznie: dzień dobry, w czym mogę pomóc? Maniery jak z pałacu. Tylko zamiast koronkowych sukni - dżinsy i obcisłe bluzki. Na Zamku siedzą za rozboje, pobicia. Mają po kilkanaście lat.
Dziecko potrzebując w naturalny sposób ojca i matki, zarazem pomaga rodzicom odkrywać piękno ich powołania.
Ze Stanisławą Celińską o trzymaniu się torów, cygańskiej duszy i cudach rozmawia Barbara Gruszka-Zych.