Za 20 lat będziemy się śmiali z biznesowego anglo-slangu, tak jak dziś śmiejemy się z wytworów socrealistycznej propagandy.
Złoszczą nas i kłują w oczy. Ale reklamodawcom przecież o to chodzi: żebyśmy w morzu innych promocji dostrzegli właśnie ich produkt. Czy ten „wyścig zbrojeń” na coraz odważniejszy, krzykliwszy, większy materiał promocyjny ma swój kres?
Niewiele o nich wiem. Widzieliśmy się w przelocie, rozmawialiśmy krótko, czasem tylko na migi. A jednak zapadli mi w pamięć, bo podzielili się ze mną kawałkiem swojego życia. Trwają w mojej pamięci i na fotografiach.