Zasady przyjmowane rozumowo i spokojnie, choć oczywiście również z dozą krytycyzmu, jeszcze nikogo nie zabiły.
Nikt nie uratuje się sam i że wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem, począwszy od rodziny.
Dawniej w szkole, nawet jeśli rodzina nie do końca była wydolna wychowawczo, doskonale wychowawczo radzili sobie z nimi... nauczyciele.
Powołani są „do budowania bardziej braterskiego i ewangelicznego świata, aby urzeczywistniało się królestwo Boże” oraz by świat stawał się „bardziej ludzki”.
Szanowny Czytelniku, w każdym kolejnym zdaniu poinformuję cię, co robić z tym felietonem. Po pierwsze wysmaruj go masłem lub (wersja dla odważnych) kremem do golenia.
"Dla każdego rodzica dzieci są największym szczęściem i radością" - podkreśliła w czwartek z okazji Dnia Dziecka premier Beata Szydło. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński życzył najmłodszym "świata pełnego dobra i beztroskich chwil".
Jasne, że wszystkich chorych, zaginionych, skrajnych wcześniaków uratować się nie da. Ale najpierw trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, by spróbować.
Samotne matki uczą się artystycznego szycia, papieroplastyki, stylizacji paznokci, bo chcą być niezależne.
Rodzina dzieli los Jezusa. Jak On powinna być czytelnym znakiem! Wtedy będzie ostrzeżeniem, wyrzutem, przeszkodą zatracenia człowieczeństwa w człowieku.