Na wyjazdach posługuję się internetowym brewiarzem z telefonu. Apostołowie też by dziś papirusu nie używali.
To Jezus ma podać rękę. Ja tylko jestem materialnym Jego uobecnieniem.
Wydaje mi się, że w narodzie zaczyna się wreszcie budzić polityczny duch, duch troski o Polskę.
Patrzył będę dalej, myślał swoje także. I – mam nadzieję – będzie to dalej widzenie i myślenie ciepłe, życzliwe, z nadzieją.
Skoro Pan Bóg przyprowadził dziecko do chrzcielnicy, to bardziej trzeba zaufać Bogu i sile łaski niż ludziom.
To jest początek ewangelizacji – mając Jezusa w sercu, nie taić swego skarbu. Nie narzucając się, prowokować innych do ożywienia ukrytej w sercach wiary.
Jak ludzie czuli, kim jest król, to czuli także, że każdy z nich takiego swojego króla mieć powinien. A razem z królem pewne zasady, reguły, wartości.
Pod koniec października w całej Polsce liczyliśmy uczestników Mszy oraz przystępujących do Komunii. Nie ma jeszcze wyników całości. Mam jednak swoje parafialne dane. Patrzę na dwie ostatnie rubryki – bieżącą i sprzed roku. Odsetek uczestniczących we Mszy spadł o ok. 8 proc.
Gdyby tak w naszym świecie było więcej zapaleńców. W każdej dziedzinie życia. Jak Polska długa i szeroka.
W świadomości malców zaczyna kiełkować rozwichrzony relatywizm. Z drobiazgów dziecięcego świata przenosi się to na sprawy zasadnicze.