W świętach Bożego Narodzenia wspólnym mianownikiem jest oczekiwanie.
Adwent to obraz naszego oczekiwania na narodziny dla nieba. A tam wszystko będzie cudownie piękne. Tyle że przejście przez próg nieba będzie trudne.
Jak ludzie czuli, kim jest król, to czuli także, że każdy z nich takiego swojego króla mieć powinien. A razem z królem pewne zasady, reguły, wartości.
Braci kapłanów proszę: pomyśl dobrze, zanim zapytasz: „dlaczego cię nie było”.
Sama radość na twarzach i w słowach. Dobrze, że są tacy ludzie w naszym społeczeństwie.
Na wyjazdach posługuję się internetowym brewiarzem z telefonu. Apostołowie też by dziś papirusu nie używali.
To Jezus ma podać rękę. Ja tylko jestem materialnym Jego uobecnieniem.
Wydaje mi się, że w narodzie zaczyna się wreszcie budzić polityczny duch, duch troski o Polskę.
Patrzył będę dalej, myślał swoje także. I – mam nadzieję – będzie to dalej widzenie i myślenie ciepłe, życzliwe, z nadzieją.
W świadomości malców zaczyna kiełkować rozwichrzony relatywizm. Z drobiazgów dziecięcego świata przenosi się to na sprawy zasadnicze.