- Mam brata alkoholika. Kiedy widzę, jak cierpi, ja też cierpię. W jego intencji pielgrzymuję już po raz szósty - mówi Maria, mieszkanka Oliwy.
Był zakochany w alkoholu. Zaniedbywał obowiązki w pracy i w domu. Mógł stracić rodzinę. Cudem przeżył próbę samobójczą. W szpitalu usłyszał o grupach AA. Poszedł na spotkanie z ciekawości. Nie pije od 27 lat.
Z ks. dr. Bogusławem Głodowskim, duszpasterzem uzależnionych archidiecezji gdańskiej, o kochance wódce, która nie dzieli się z nikim, dopalaczach zbierających śmiercionośne żniwo i legalizacji marihuany rozmawia Jan Hlebowicz.
Małżeństwo od 19 lat, troje dzieci. Wierzący i praktykujący. Piwo, wino tylko czasami, w niewielkich ilościach. Nawet na weselu wódki nie było.
– Na jednej ze spowiedzi ksiądz zadał mi pytanie: „Chcesz wygrać czy przegrać swoje życie?”. I dał mi telefon do ks. Bogdana. Chciałabym, żeby każdy ksiądz wiedział, gdzie odsyłać takich ludzi jak my – mówi Agnieszka, jedna z uczestniczek grupy Al-Anon.
Wypiła po „wszyciu” esperalu. Mogła umrzeć, ale w tamtym momencie nic oprócz procentów we krwi się nie liczyło. Córka nie otworzyła jej drzwi. Nie chciała, by w takim stanie zobaczyła się z wnukiem. Wtedy coś w niej pękło…