Niemal 6 tys. nieletnich uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki, którzy podróżowali bez rodziców i opiekunów, zaginęło w Niemczech - informują w poniedziałek media, powołując się na MSW w Berlinie. Znajdowało się wśród nich 555 dzieci poniżej 14. roku życia.
Miały domy, mężów, pracę. Od roku żyją w obcym kraju. Jak sobie radzą?
– W ostatnim roku o status uchodźcy poprosiło w naszym kraju 15 tys. osób. Jeśli obecny program relokacji i przesiedleń ma być rozłożony na trzy lata, to nawet gdybyśmy mieli przyjąć kilkanaście tys. uchodźców, nie należy się bać – mówi Jacek Wnuk.
– Nieważne były niewygody i trudy podróży, bo wiedzieliśmy, że wracamy do ojczyzny – mówi pan Piotr, uchodźca z Donbasu, i dyskretnie ociera łzę.
24 lutego z terenów Ukrainy ku polskiej granicy ruszyli ludzie, którzy chcieli ocalić życie swoje i swoich dzieci. Naprzeciw wyszły im, jak mówią, ogromne serca.
– Mówiąc o tym, co czujemy teraz, można przywołać dylemat rodzica. Z jednej strony jest smutno, kiedy dzieci opuszczają dom; z drugiej – powinna być radość, że dorosły i się usamodzielniają – mówi ks. Piotr Hartkiewicz.
Siedzieli przy kawie i zastanawiali się, co z medialnych przekazów o uchodźcach jest prawdą, a co mitem. Na szlak bałkański pojechali z ciekawości. Wrócili z chęcią niesienia pomocy.
Uczepieni butli gazowej wraz z trojgiem dzieci 18 godzin dryfowali z Mindanao na sąsiednią wyspę. Są jedną z ponad 10 tys. filipińskich rodzin, którym 3 miesiące temu tropikalny tajfun Washi zabrał wszystko.
Uciekają od wojny, prześladowań politycznych i religijnych oraz biedy. W Polsce szukają lepszego życia.
Od wielu lat wspiera najbardziej potrzebujących i osoby zagrożone wykluczeniem społecznym. Nowy projekt Stowarzyszenia Centrum Wolontariatu, dający tym ostatnim zatrudnienie, właśnie wystartował.