Podglądamy rodziny przyjaciół, krewnych i przyswajamy od nich to, co uważamy za najlepsze. Sprawdzone rozwiązania przenosimy do swoich rodzin. Dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych mają z tym problem.
Dzieci nie będą odbierane rodzicom, wbrew ich woli, z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej rodziny - przewiduje projekt nowelizacji przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który w poniedziałek przyjął rząd.
Dla dzieci, wobec których sąd wydał postanowienie o umieszczeniu w placówce, ma to być namiastka domu. Ale wychowawcy z „Siemachy” chcą, by wcześniej czy później ich podopieczni wrócili do swoich rodzin.
Państwowe i samorządowe dofinansowanie domów dziecka powodowało, że większość tego typu placówek – a w naszej diecezji wszystkie – miało o wiele większą liczbę dzieci, niż zakłada nowa ustawa. Od 1 stycznia nie będzie wyboru – trzeba będzie dzieci wyprowadzić.
Bieda nie może być wyłącznym powodem odbierania dzieci z rodzin biologicznych - stanowi przygotowany przez rząd projekt nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który w czwartek posłowie skierowali do dalszych prac.
Są pod telefonem dzień i noc. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zadzwoni, że trzeba przyjechać po dziecko, które pozostało bez opieki.
Duży Marcin, mały Marcin, Piotr, Samanta, Bartuś i Ewa jeszcze nie mieli okazji poznać zapachu chabrów, ale – póki co – mają to szczęście, że zamieszkali przy ul. Chabrowej.
Idea „Domów dla dzieci i młodzieży” w Łoniowie jest pomysłem pozwalającym wychowankom na normalny rozwój. Istotną innowacją jest zaś fakt, że nie mieszkają w tradycyjnie pojmowanym domu dziecka czy bidulu, ale we własnym domu.
Interwencja Ministra Sprawiedliwości zakończona sukcesem.
W rodzinie Ewy i Krzysztofa Bońkowskich o wolnym miejscu przy stole pamięta się 365 dni w roku. I – co ważne – już 27 razy zajęli je mali przybysze.