Dziewięć Wigilii w roku

W rodzinie Ewy i Krzysztofa Bońkowskich o wolnym miejscu przy stole pamięta się 365 dni w roku. I – co ważne – już 27 razy zajęli je mali przybysze.

– Podczas szkoleń, przez jakie przeszliśmy, uczono nas nie tylko, jakie mamy prawa, obowiązki i na jakie trudności możemy napotkać, ale także – jak przygotowywać się do oddania dziecka, z którym zdążyliśmy się już związać. Tego jednak nie da się nauczyć. Rozstania ciągle nas bolą. Najbardziej, gdy wiemy, że dziecko z naszego domu idzie do placówki. Niestety, takich przypadków było już kilka. Każde rozstanie to dzielenie na kolejne części naszego serca. Nie da się przecież zapomnieć tych, których nosiliśmy na rękach, przy których łóżkach czuwaliśmy w nocy i którym zrobiliśmy miejsce przy stole – mówi pani Ewa.

Przez 6 lat ciepło, akceptację i opiekę w domu Bońkowskich znalazło ponad 30 dzieci. Jedne były tu ponad rok, inne przywożono jedynie na dobę, po tym, jak zostały odebrane pijanym rodzicom. Zdjęcia wszystkich, które z rodziną spędziły kilka miesięcy, wiszą na ścianie w jednym z pokoi. Ich imiona i nazwiska bez chwili zawahania potrafi wymienić Iza, która – ku radości rodziców – nie ma większych trudności w akceptowaniu kolejnych domowników.

Radość z „dziękuję”

Radzenie sobie z trudnymi sytuacjami jest możliwe dzięki zaangażowaniu nie tylko pani Ewy, ale całej rodziny. Na szczęście ta stanęła na wysokości zadania. Pan Krzysztof, babcie, Adam, a nawet Iza chętnie angażują się w opiekę nad dziećmi. Babcia Alicja po śmierci męża przeniosła się do dzieci. Chętnie gotuje, wychodzi na spacery. Iza buduje domy z klocków i dzieli się ulubionymi lizakami. Pan Krzysztof, gdy tylko jest w domu, angażuje się w kąpanie, zabawę i odrabianie lekcji. – Nie ma się co dziwić, takie były ustalenia, że mam pomagać, więc to robię. Poza tym ta praca, mimo że niesie ze sobą trud i zmęczenie, daje wiele radości. Nie ma do czego porównać uśmiechu malca, który zaczyna beztrosko się bawić, a po zjedzeniu obiadu, odchodząc, mówi „dziękuję” – opowiada Bońkowski.

– Bez pomocy męża, mamy i teściowej nie dałabym sobie rady. Każde dziecko, przychodząc do nas, jest mocno doświadczone życiowo. Wielu jego zachowań nie potrafimy odczytać ani zrozumieć. Bo jak wyjaśnić fakt, że jedna z dziewczynek każdego dnia po kilka razy zawijała się w firankę i w ten sposób potrafiła stać wiele minut? Inne płakały przy jedzeniu. Zdarzało się, że któreś zjadało znalezione włosy, okruchy. Był też przypadek, że przywieziono nam dziecko, którego przez tydzień nie mogliśmy domyć. Do tego trzeba dołożyć ciągłe choroby, ogromne braki wychowawcze. Na szczęście zawsze gdy miałam trudniejszy dzień, mój mąż potrafił mnie podnieść na duchu. Dziś nie wyobrażam sobie innej pracy. Gdzie indziej mogłabym tak się realizować i doskonalić w miłości? – zastanawia się pani Ewa.

W Wigilię przy kuchennym stole wokół pani Ewy siedzą wszystkie dzieci. Babcia Alicja krząta się przy garnkach. Kosztuje kapustę z grochem. Za chwilę zabierze się za robienie kolacji. Maluchy i Iza wąchają pachnące pierniki. Darii najbardziej spodobał się ten w kształcie serca. Czyżby wiedziała, co ono znaczy? Owszem, wie – doświadczyła go w rodzinie Bońkowskich. Wszyscy nakrywają stół. Zapalają świecę i kładą opłatek. Zostawiają też wolne nakrycie, licząc, że może i w tym roku Pan Jezus po raz kolejny zechce się do nich przysiąść.

Imiona dzieci zostały zmienione.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg