Rozmowa z rodzicami zwykle zaczynała się tak: – Mamo, gdybym umarła albo zginęła... – Dziecko, nawet nie mów takich głupot! – … to chciałabym komuś podarować „drugie życie”.
– Są bardzo zainteresowani tematem – dodaje Anna Sroka, biolog. – Kiedy zobaczyli mnie z plakietką, najpierw zapytali, czy sama mam oświadczenie woli przy sobie. Mam – kiedyś było dołączone do „Gościa Niedzielnego”. Pytają o szczegóły dotyczące możliwości przeszczepiania poszczególnych organów. Sami szperają w internecie. – Szkoła to za mało. Tu wszyscy jesteśmy przekonani i wiemy, że tak trzeba i że oświadczenie woli noszone przy sobie to norma – mówi 16-letnia Marlena Karłowicz. – Postanowiliśmy do tego przekonać mieszkańców naszego miasta. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia w trzydzieści osób wyruszyli na kęcki rynek. Założyli podkoszulki kampanii, przygotowali plakaty, baner i niebieskie róże. (Błękitny to kolor transplantacji – wyjaśniają). Skandując: „Podaruj innym drugie życie”, rozdawali oświadczenia woli, przekonując mieszkańców, że transplantacja ratuje życie i przywraca zdrowie.
– Spotykaliśmy się z bardzo różnymi reakcjami – opowiadają Marlena Karłowicz i Agnieszka Plewnik. – Pierwsza osoba, do której podeszłyśmy, to akurat była starsza pani. Powiedziała nam, że jest zdecydowanie przeciwna takiej akcji i że ona nie życzy sobie, żeby zabrano jej po śmierci jakąkolwiek część ciała. Próbowałyśmy tłumaczyć, że może któryś jej organ mógłby pomóc jej rówieśnikowi i w ten sposób ten człowiek mógłby zrobić jeszcze coś dobrego, czego jej się w życiu nie udało zrobić. Nie dała się przekonać. Podeszłyśmy do innej pani, a ona od razu zaczęła szukać w torebce tego kartonika i powiedziała nam, że ma go z „Gościa”, – Kilkanaście kartoników zabrałam do domu – opowiada Beata Nyderek. – Dużo na ten temat rozmawiałam z mamą. Mama podpisała oświadczenie, nosi je razem z dokumentami. Podobnie jak cała moja rodzina. Nie było z tym żadnego problemu. Powiedziałam też, że choć jestem niepełnoletnia, to bardzo proszę, że gdyby coś mi się stało, a moje organy będą się nadawać do przeszczepu, to nie chcę, żeby rodzina się temu sprzeciwiała. Wiem, jak dramatyczne jest oczekiwanie na przeszczep. Mój siostrzeniec czeka na dawcę szpiku kostnego...
Prawdziwa nagroda
Małopolska akcja trwa do marca. Wtedy wszystkie trzydzieści szkół przygotuje raport z jej przebiegu dla organizatorów. Uczniowie ze szkół nagrodzonych za projekty będą mogli przekazać na wybrany przez nich cel charytatywny bon pieniężny od organizatorów. Bo tu nie o nagrody chodzi – ale o bezinteresowność, która naprawdę nikogo w żaden sposób nie zuboży. Do tego czasu w Kętach zaplanowano spotkania z pochodzącymi stąd mieszkańcami żyjącymi dzięki przeszczepom, uczniowie zagrają w siatkówkę z jednym z zespołów z lokalnej ligi, a w czasie meczu będą opowiadać o akcji; chcą się też w tym celu wybrać na kolędowania organizowane w różnych miejscach miasta. Razem z ks. Mizią przygotują również krótki spektakl promujący ideę transplantacji.
Bez uprzedzeń
Ilona Kula, katechetka w Kętach
– Nasi uczniowie bardzo chętnie włączyli się w popularyzowanie transplantologii przez podpisywanie i rozdawanie oświadczeń woli. Dużo dowiadują się sami, mocnymi argumentami starają się przekonywać nieprzekonanych. W szkole proponujemy wszystkim wychowawcom, by przygotowali dwie lekcje wychowawcze na ten temat. Sami uczniowie chcą też przyjść na zebranie rodziców, w każdej klasie krótko opowiedzieć o całej akcji i rozdać kartoniki oświadczenia woli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |