Uśmiech bez recepty

Uśmiechnięta reprezentacja kolorowych klaunów gotowa do walki z dziecięcymi smutkami.

Aby dołączyć do zespołu kolorowych doktorów klaunów, wystarczy mieć w sercu pragnienie pomocy innym i lubić przebywać z dziećmi. Reszty można nauczyć się w trakcie szkoleń, które musi przejść każdy wolontariusz. Zdobędzie wiadomości m.in. z komunikacji, psychologii, autoprezentacji czy elementów sztuki cyrkowej. Odgrywa ona bowiem znaczącą rolę w pracy klaunów. – Tworzymy zwierzątka z balonów, niektórzy umieją żonglować, inni chodzić na rękach. Jednak nigdy nie jest tak, że gdy się pojawiamy, to dziecko musi się śmiać. Nic na siłę! – podkreśla dr Promyk.

Klaun się śmieje, klaun płacze

– Mamy taką zasadę, że idziemy do szpitala przynajmniej we dwójkę. Jesteśmy tylko ludźmi, a czasem i śmiesznego klauna może coś wzruszyć albo wystraszyć. Wtedy potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Dziecko nie może zobaczyć, że jego stan lub widok budzi w nas lęk, bo wtedy samo zacznie się bać – tłumaczy dr Tęcza. Doktorzy klauni nie mogą do tego dopuścić, bo przecież cel ich odwiedzin wśród najmłodszych chorych jest zupełnie inny: mają swoją pogodną obecnością koić strach, a tym samym zmniejszać ból. I to nie tylko ten fizyczny, ale i psychiczny. A ten ostatni jest szczególnie dotkliwy wśród rodziców i bliskich, patrzących bezsilnie na swój cierpiący skarb. – Kiedyś przed oddziałem czekali zmartwieni dziadkowie jednego z pacjentów. Babcia płakała. Nasz wzrok się spotkał, więc podeszłam do niej i podarowałam czerwony nosek. Serdecznie się objęłyśmy. I zobaczyłam później, że pani ściska ten nos i że to przynosi jej ulgę – wspomina dr Tęcza. Zadaniem doktorów klaunów jest bowiem wpływać na poprawę samopoczucia nie tylko dzieci, ale i rodziców. – Zdarza się, że rodzic siedzący przy łóżku chorego dziecka próbuje być silny, ale widać, jak jest zmartwiony. I dziecko bardzo wyczuwa jego niepokój. Kiedy zaś zobaczy uśmiechniętego tatę z czerwonym nosem, wtedy jego napięcie się zmniejsza – podkreślają. Najczęściej jednak bywa to uśmiech przez łzy. Ale nawet i taki jest potrzebny w trudnych sytuacjach.

Rozbawione i zmęczone dzieci ze Szpitala Wojewódzkiego muszą iść do łóżek. Doktorzy klauni mogą pójść do domu. – Teraz znów mam motywację do nauki, do zmagania z moją codziennością. To niesamowite, jak te dzieciaki potrafią zarażać nadzieją! – mówi dr Wiosenka, zdejmując niebieską perukę i chowając czerwony nos. Przydadzą się już niebawem.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg