Najpierw zdobywają zaufanie. Pojawiają się, kiedy człowiek przeżywa trudności i problemy. Osaczają niczego nieświadomą ofiarę, a na opamiętanie się może być za późno.
Nie trać samokontroli
Wprawdzie – jak przekonują pracownicy ośrodka – w okresie letnim mniej osób zgłasza się do nich z prośbą o pomoc, to jednak wakacje są czasem, kiedy członkowie grup destrukcyjnych nie próżnują. – Wyjazdy i urlopy sprzyjają nawiązywaniu nowych znajomości. Zdarza się, że spożywamy alkohol z ludźmi, których dopiero co poznaliśmy. Wówczas nie jest trudno powiedzieć za dużo o sobie czy swoich rodzinnych problemach. I kiedy za kilka dni nie będziemy pamiętać o tym, co mówiliśmy, może zjawić się ktoś, kto niczym jasnowidz opowie nam naszą historię, a stąd już tylko krok do dalszej znajomości. Osoby werbujące pojawiają się także na festiwalach, koncertach, a nawet na pielgrzymkach, wypatrując tych, którzy wydają się zagubieni, samotni. – Osobiście byłam świadkiem jak na Woodstocku w jednym z namiotów zbierano podpisy pod petycją przeciwko uwięzieniu i prześladowaniu pewnego jogina – wspomina pani Agnieszka. – Ludzie niczego nieświadomi, czasem nawet pod wpływem alkoholu, zostawiali swoje dane: imię i nazwisko, PESEL, numer telefonu, adres. Nikt nie zadał pytania, kim jest ów rzekomo prześladowany człowiek. W rzeczywistości przebywał on w więzieniu m.in. za pobicie, groźby karalne i wyłudzenie pieniędzy, a nie za to, że jest joginem czy obrońcą praw człowieka – opowiada, zwracając uwagę, że często efektem tego typu akcji są listy, które otrzymują osoby składające podpisy. – Co może przeżywać młody człowiek, kiedy przeczyta, że ktoś pamięta go z koncertu, wspomina jego wrażliwość oraz dowie się, że dzięki niemu niewinny człowiek opuścił więzienie? – pyta A. Lisiecka-Bednarczyk i odpowiada: – Łatwo o poczucie, że ktoś mnie docenia, że zrobiłem coś dobrego, że z tą grupą mogę wiele osiągnąć, a na pewno w ten sposób udaje się nawiązać kontakt i zaintrygować daną osobą konkretną organizacją.
Nie ma badań, na podstawie których można jednoznacznie stwierdzić, ile tego typu grup działa na Dolnym Śląsku. Wiele spośród nich jest niezarejestrowanych i nawet trudno określić je słowem „sekta”. – Jest kilka związków wyznaniowych na terenie naszego miasta, o których słyszymy w kontekście nadużyć finansowych czy seksualnych. Mamy informacje o grupach skupionych wokół rożnych uzdrowicieli, środowisk ezoterycznych czy okultystycznych, a nawet o podejrzanych firmach – mówi A. Lisiecka-Bednarczyk, dodając, że Wrocław jest atrakcyjnym miejscem dla działalności sekt przede wszystkim ze względu na panującą tu dużą tolerancję. Trzeba pamiętać, że korzystają z tego grupy, które są bardzo nietolerancyjne i bez względu na to, czy jest to „Miasto Spotkań” czy inne miejsce, ostrożności nigdy nie za wiele, byśmy długo nie musieli żałować jednego, niewinnego spotkania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |