Przy długich stołach praca wre. Biały pył pokrywa niemal wszystko dookoła, brudzi ręce i zostawia długie smugi na policzkach. Nikt się tym nie przejmuje – ani ci sprawni, ani ci, dla których najprostsze zajęcia mogą być górą nie do pokonania.
Współpraca najważniejsza
Do pracy w glinie nie potrzeba specjalnych umiejętności, wystarczą cierpliwość i dobre chęci. Kolejne gliniane cudeńka, które czekają na wykończenie, piętrząc się na regałach w pracowni ceramicznej, to właśnie efekt pracy zespołowej. – Jedni wlewają masę do form, inni zalepiają taśmą, a jeszcze kolejni wyjmują gotowe wyroby z pieca. Szlifierze polerują gliniane wyroby, które potem trzeba jeszcze pomalować, poszkliwić i udekorować np. techniką decoupage. Jedna praca, ale jest to zbiorowy wysiłek pięciu czy sześciu osób – opowiada o zajęciach w domu pani Emilia. Nie wszyscy mają jednak benedyktyński spokój, potrzebny do uzyskania gładkich krawędzi. Bywa, że krucha, gliniana materia przegrywa nierówną walkę z niecierpliwymi rękoma. Zamiast dzbanka są nerwy, stres i złość. Przemek i Staszek nawet nie próbują. Dlatego mają inne zadanie. Ważniejsze. Przygotowują dla wszystkich glinę, niestrudzenie mieszając i wyrabiając rękoma oporną masę. – Bez was nic byśmy nie zrobili – chwali młodych mężczyzn pani Emilia. Nieco zawstydzeni, nie przerywają pracy, ale widać, że omal nie pękną z dumy. Mieszanie to ważna sprawa, a oni wiedzą, że robią to najlepiej ze wszystkich.
Nie święci garnki lepią
Na trzecich zajęciach już widać efekty. Wyjęte po dwóch tygodniach z form gliniane wyroby wymagają teraz pieczołowitej obróbki. Trzeba precyzyjnie wygładzić wszystkie nierówności, wyszlifować brzegi. No i ozdobić wzorami, zanim znów trafią do pieca. – Trudne to nie jest, chociaż trzeba uważać, żeby naczynie nie popękało – tłumaczy Daria Chanaj. Dla gimnazjalistki to pierwsze spotkanie z ceramiką, ale nie pierwsze z niepełnosprawnością. Nie musiała się więc „oswajać”. – Ale wiem, że niektórzy moi koledzy czy koleżanki nie mieli takiej sposobności. To dobry sposób na to, żeby się poznawać. Bo razem pracujemy, pomagamy sobie – dodaje Daria.
Piotrek i Kamil swoje dzbanki już skończyli, teraz pomagają starszemu panu, który z uwagą przypatruje się, jak sprawnie dokańczają jego dzieło. – Ja nie wiedziałem nawet, że tak umiem! Mój kontakt ze sztuką ograniczał się do plasteliny – śmieje się Kamil Herman. Za chwilę będzie dokonywał kolejnego odkrycia: z gliny pod sprawnymi palcami mogą powstać nie tylko naczynia, ale i ozdoby. Decyduje się na wycięcie z jednolitej glinianej bryłki krzyżyka. Łatwiejsze i mniej „obciachowe” niż serduszko kolegi. Nietypowe lekcje w „Odnowie” mają jeszcze jedną zaletę – tu nikt znienacka nie wyrwie do odpowiedzi.
Za to pani Emilia za wszystko chwali – nawet jeśli nieostrożny ruch ręki pokruszy brzegi dzbanuszka. – Nie wszystko musi mieć regularne kształty, możemy przecież puścić wodze fantazji – pociesza i mobilizuje do dalszej pracy. Razem z pomysłodawczynią projektu już cieszy się z efektów. – Młodzież jest rozbrykana, ma różne pomysły, ale jest też wrażliwa. To najlepsza grupa ludzi, z którymi można współpracować. Jeśli teraz oswoją się z niepełnosprawnością, nie wyrosną na nietolerancyjnych dorosłych. Jeśli będą tolerancyjnymi dorosłymi, ich dzieci też będą pozbawione uprzedzeń i stereotypów – przekonuje terapeutka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |