NIK negatywnie ocenił skuteczność realizacji zapisów znowelizowanej Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Oznacza to, że sytuacja osób cierpiących z powodu przemocy jest gorsza niż poprzednio. Rzecz w tym, że procedura “niebieskiej karty” spowolniła reakcje odpowiednich służb i pogorszyła wykrywalność przestępstw.
- Przewlekłe i zbiurokratyzowane procedury działają demotywująco zarówno na ofiary, jak i na tych, którzy chcą im pomóc - ocenił NIK.
Krytykowane przepisy zakładają połączenie w ramach zespołów interdyscyplinarnych kompetencji wszystkich instytucji odpowiedzialnych za przeciwdziałanie przemocy w rodzinie. - Instytucje te mają współpracować już od momentu policyjnej interwencji. To rozwiązanie na razie nie sprawdza się w praktyce - stwierdzili kontrolerzy.
Ich zdaniem, nowa procedura „niebieskiej karty” jest nadmiernie zbiurokratyzowana i czasochłonna. Może to zniechęcać osoby pokrzywdzone do zgłaszania przypadków przemocy. Osoby poszkodowane są wzywane na spotkanie zespołu interdyscyplinarnego lub grupy roboczej, gdzie przed szerokim audytorium muszą opowiedzieć o tym, co je spotkało. Wezwania te są często ignorowane przez sprawców, a zespoły nie mają żadnych narzędzi, aby wyegzekwować od nich przybycie. - W konsekwencji zmniejsza się odsetek ujawnianych przypadków przemocy w rodzinie. Tymczasem skala zjawiska nie maleje, bowiem liczba interwencji domowych pozostaje praktycznie niezmieniona - stwierdził NIK.
Utworzenie zespołów interdyscyplinarnych i grup roboczych opóźnia pomoc dla rodzin dotkniętych przemocą. Wcześniej działania podejmowała sama Policja, i to w terminie nieprzekraczającym 7 dni od zgłoszenia problemu. Obecnie organem decydującym o terminie wizytacji nie jest już Policja, ale zespół interdyscyplinarny. Przepisy jednak nie precyzują terminów spotkań zespołów. W dodatku ich uczestnicy - najczęściej osoby aktywne zawodowo - nie otrzymują żadnej rekompensaty za poświęcony czas. Taki stan rzeczy sprawia, że mimo niemałego zaangażowania wielu ludzi, zespoły interdyscyplinarne nie działają efektywnie. Zdarza się, że dzielnicowy odwiedza daną rodzinę dopiero po 2-3 miesiącach od zgłoszenia przypadku przemocy, a w skrajnych przypadkach nawet po pół roku od pierwszej interwencji policji. Do tego czasu rodzina pozostaje bez pomocy – podsumowuje NIK.
Pozytywnym zjawiskiem jest praktyka wielu komend Policji, które wysyłają dzielnicowych na wizytację o wiele wcześniej, nie czekając na decyzję zespołu interdyscyplinarnego.