Choroba to nie kara

Choroba to nie kara za grzechy – choć wielu po diagnozie tak uważa. Jak odzyskać sens życia i wewnętrzny spokój zapytaliśmy księdza Mariusza Bernysia, kapelana ze Szpitala przy ul. Banacha w Warszawie.

Dlaczego wielu ludzi blokuje się na religię i Pana Boga?

Niektórzy uważają, że to Bóg zesłał chorobę i tym samym ich oszukał. Dzisiaj ten świat, w którym żyjemy, współczesna kultura, którą Jan Paweł II nazwał cywilizacją śmierci, wprowadza człowieka w iluzję szczęścia – że nie będzie cierpienia, życie to ma być tylko przyjemność, nie ma ofiary i tajemnicy krzyża i cierpienia. A przecież wierzący człowiek wzrasta w tajemnicy krzyża i cierpienia. Uczy się poświęcenia, ofiarności, uczy się innego stylu życia niż ten świat i kultura, w której żyjemy. Przyzwyczajeni do „przyjemnościowego” życia, czujemy się oszukani, samotni, gdy przychodzi choroba. Przykro patrzeć, gdy dzieci nad łóżkiem matki, zamiast zrobić wszystko, żeby jej ostatnie dni były podsumowaniem dobra, kłócą się o majątek, zostawiając ją udręczoną. Człowiek żyje w potwornej iluzji szczęścia, wmówiono mu, że wszystko co kupi, ma go uzdrowić, wyleczyć i uczynić szczęśliwym. Takie podejście powoduje, że nie jest w ogóle przygotowany na moment, gdy przychodzi cierpienie. Jezus nigdy nie obiecywał, że życie upłynie bez cierpienia. Dlatego właśnie ludzie głęboko wierzący są często bardziej przygotowani na przyjęcie jakiegoś ciosu od losu, chociaż bunt i szok są u wszystkich (wierzących i nie wierzących).

Jednak osoby mocno wierzące w miłość Boga, potrafią sobie ułożyć sprawy związane z cierpieniem, odnaleźć własną godność w dźwiganiu tajemnicy krzyża. Są wewnętrznie umocnieni. Cierpienie staje się szansą odkrycia, pogłębienia sensu swojego życia. Kiedy przychodzi cierpienie, człowiek rewiduje całe swoje życie. Wiara wtedy powoduje, że choroba i śmierć stają się wyzwaniem, trudną, ale pełną nadziei drogą.

Wiara pomaga również przezwyciężać lęk, najgorszego, moim zdaniem, naszego wroga w chorobie. Z mojej obserwacji wynika, że osoba niewierząca zapada się w głąb samej siebie, wpada w stagnację, w marazm, w ból totalny – i moralny, i religijny, i psychologiczny. Natomiast osoba wierząca nie stoi w miejscu, ona idzie dalej. Osoby aktywne, pewne nadziei, uśmiechu, które mają głęboką wiarę w momencie odchodzenia tak naprawdę uczą nas wszystkich wiary - i mnie, i personel medyczny, i innych chorych.

Ale czy można pogodzić się z tym, że odchodzimy?

Jest jeszcze inny aspekt wiary – bardzo często tam gdzie medycyna mówi, że to już jest koniec, osoby głęboko wierzące poprzez modlitwę dostają tak wielką siłę, że ich stan zdrowia się radykalnie poprawia. Mają siłę dalej żyć, albo dochodzi wręcz do uzdrowień. Był kiedyś taki przypadek kobiety w naszym szpitalu chorej na raka trzustki, który jest nieuleczalny. Ale ta kobieta była osobą tak głęboko wierzącą, mówiącą otwarcie o swojej wierze, pogodną, zawsze każdemu miała do powiedzenia coś tak pełnego nadziei, że człowiek po spotkaniu z nią, pomimo że to ona była ciężko chora, czuł, że coś od nie otrzymał, jakąś nadzieję. Był pewien młody lekarz który też lubił do niej przychodzić, słuchać jej, bardzo był przejęty jej chorobą i tym, że ona prawdopodobnie niedługo odejdzie a ona jemu powiedziała tak: „Niech Pan się tak nie martwi, że ja umrę, bo ja czuję, że mogę umrzeć, jeśli Pan Bóg mnie powoła”. I tu jest bardzo ważny moment - zgoda na śmierć u takich ludzi i przyjęcie Jego woli - skoro Bóg tak chce, to ja się na to zgadzam. Bo ja Bogu wierzę, że to nie jest unicestwienie, tyko to jest głębokie doświadczenie moje wiary. Po chwili powiedziała lekarzowi, żeby się nie martwił, bo ona czuje, że Bóg ją uzdrowi. Akurat w Święto Matki Bożej z Lourdes Uzdrowienia Chorych spotkałem tego lekarza na korytarzu i on mi powiedział, że gdyby dziś miał jej wystawić zaświadczenie o stanie zdrowia, to musiałby napisać o cudzie, bo ona rzeczywiście została uzdrowiona. Tego lekarza tak zaczął interesować wpływ wiary na postawę człowieka chorego, że pojechał nawet na światowy kongres lekarzy chrześcijańskich do Kenii, bo tak go zafascynował przypadek tej kobiety. Mówi się, że w 50% to nasza wola decyduje jaki będzie obrót spraw. Medycyna to jest jedno, ale nasza psychika i wola walki z chorobą ma potężną siłę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg