- Chcę coś powiedzieć. A Bóg niech czuwa nad tym, żebym nie plotła głupot - mówi Marzena Erm z Jastrzębia, którą dziś zna cała Polska.
Powrót męża
To był marzec 2013 roku. Niedobry mąż opuścił Marzenę. Dziewczyna nie potrafiła jednak w pełni cieszyć się powrotem do zdrowia. Przeczuwała, że może to być jedynie przerwa w leczeniu. Mimo remisji postanowiła kontynuować leczenie.
– Na moim blogu ktoś napisał o leku Adcetris, który jest skuteczny przeciwko nawrotom przy chłoniakach – mówi. Lek ma jednak podstawową wadę – jest nią cena. Jedna dawka kosztuje ok. 30 tys. zł, a cały cykl leczenia przewiduje ich 16. Trwa akcja zbierania pieniędzy. Marzena przez internet poznała Ewelinę chorą na białaczkę i Kasię, zupełne obce jej osoby, które czytały jej blog i postanowiły pomóc w zbiórce pieniędzy. – One wspierają mnie nie tylko dobrym słowem, ale przede wszystkim ciężką pracą na rzecz mojego powrotu do zdrowia. Dla mnie jest to mistrzostwo miłości – mówi. Kolega Mateusz wystawił się na Allegro. Zaoferował swój jeden dzień. Mógł sprzątać, opiekować się dzieckiem itp., wszystko poza propozycjami matrymonialnymi. „Kupiła go” stacja RMF FM. Przeprowadził swoją autorską audycję. Nieświadomie rozkręcił całą akcję. Potem zaprosili ich do programu „Dzień dobry TVN” i „Pytanie na śniadanie”.
Kolejne 4 tys. zł na subkonto Marzeny wpłaciła osoba, która wybrała się na kolację z Tomaszem Kammelem i Urszulą Chincz. Pan Zbyszek z hospicjum, w którym pracowała Marzena, zajął się organizacją zbiórek w Jastrzębiu. Kiermasze, akcje, koncerty, sprzedawanie ciast... Znajomi i nieznajomi organizowali dla Marzeny małe i wielkie akcje. Były to dla niej znaki Bożej miłości. W ciągu trzech miesięcy udało się zebrać ponad 200 tys. zł. Przed rozpoczęciem leczenia Marzena zrobiła tomografię komputerową i okazało się, że nastąpił nawrót choroby.
– Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że może niebawem wrócić, ale i tak czułam się bardzo rozgoryczona. Sądziłam, że mama też będzie rozczarowana. To mogło być przecież zaprzeczenie tego, co usłyszała – tłumaczy. Mama Marzeny zachowała się jednak całkiem inaczej. Powiedziała: „Jest nawrót, ale masz lek. Góra nad tym czuwa”. – Paradoksalnie okazało się, że ten nawrót choroby, choć oczywiście nie był dobrą wieścią, otworzył mi drzwiczki do rozpoczęcia terapii Adcetrisem. Wcześniej, kiedy miałam całkowitą remisję choroby, nie było wiadomo, czy można go podać. Teraz jestem już po dwóch seriach leku. Na razie dobrze znoszę leczenie, nie mam żadnych skutków ubocznych, zobaczymy, jak będzie dalej – uśmiecha się Marzena.
Czas choroby przede wszystkim nauczył ją pokory i wdzięczności Jezusowi i drugiemu człowiekowi. Nagle okazało się, że przyjaciele mają ogromny potencjał do pomocy. – Choroba pomogła mi w realizacji marzeń. Podczas organizacji zbiórek pieniężnych mogłam spełniać się jako animator społeczno-kulturalny, którym jestem z wykształcenia. Zaczęłam również pisać książkę. Zawsze o tym marzyłam, ale nie miałam na to odwagi. Dzięki chorobie poznałam siebie w wielu nowych sytuacjach, również tych ekstremalnie trudnych. Nie zawsze wszystko się udawało, ale wyciągnęłam z tego lekcję. Chciałabym swoje doświadczenie wykorzystać, by pomagać innym być szczęśliwymi w chorobie. Myślę, że wielu ludzi jest nieszczęśliwych, bo nie potrafią być wdzięczni. Wdzięczni nie w sensie bycia czyimś dłużnikiem. Wdzięczni, czyli potrafiący dostrzegać dobro, które otrzymują, i cieszyć się z niego – wyjaśnia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |