- To są nasze słoneczka - uśmiecha się Barbara Zelik. - My zaś dla nich jesteśmy albo rodzicami, albo babciami. Relacje między młodymi wolontariuszami a pacjentami często przybierają wręcz rodzinny charakter. Dzieli ich kilkadziesiąt lat, za to łączy bardzo wiele. Przede wszystkim przyjaźń.
Małe radości
Mieszkańcy i pacjenci przede wszystkim podkreślają, że najbardziej ujmuje ich radość, która wkracza do domu wraz z pojawieniem się młodzieży. – Uśmiechy, energia, jaką wnoszą, powoduje, że nawet największy malkontent potrafi się rozruszać – śmieje się pan Jan. – My przy nich ładujemy swoje akumulatory. Występy przedszkolaków, młodzieży są przez mieszkańców DPS czy pacjentów ZPO wyglądane z utęsknieniem. – Bardzo podobały mi się jasełka wystawione u nas przez młodzież z Gimnazjum Katolickiego w Tarnobrzegu i dzieci z Przedszkola nr 5, bo było w nich tyle prawdy, ciepła, radości, które i nam się udzieliły – zwierza się Zofia Skrzypek, pacjentka ZPO. – A na początku grudnia były mikołajki i dostaliśmy po dużym waflu w czekoladzie. To było szalenie miłe – dodaje B. Zelik. – Są to niby drobiazgi, ale nam, osobom chorym, sprawiają ogromną przyjemność. Ponadto otrzymaliśmy ręcznie wykonane przez dzieci kartki świąteczne z uroczymi wierszykami – pani Barbara pokazuje kolorowe prace stojące na szafkach przy łóżkach.
Z rozrzewnieniem także wspominają przedświąteczne odwiedziny uczniów pensjonariusze sandomierskiego DPS, kiedy młodzi wolontariusze przynieśli choinkę podarowaną przez Nadleśnictwo Staszów i wspólnie ubierali ją we własnoręcznie wykonane ozdoby. – To była bardzo wzruszająca chwila i niejednej osobie zakręciła się łza w oku – mówi B. Myl-Ciszkiewicz. Z wdzięcznością wspominają i podopieczni, i pracownicy DPS kleryka sandomierskiego Wyższego Seminarium Duchownego Damiana Bryka, który zapewnia oprawę muzyczną Mszy św., a także uczestniczy w nabożeństwach majowych lub różańcowych odbywających się w kaplicy domu. Uczniowie I LO odwiedzają pensjonariuszy DPS w Sandomierzu nie tylko z okazji świąt, rocznic czy innych wydarzeń, na które przygotowują specjalne programy artystyczne, ale także w zwykłe dni. Przyznają, że wybór akurat opieki nad osobami starszymi wynikał czasami z przypadku.
– Wiedziałam już od gimnazjum, że chcę gdzieś działać, coś robić – mówi Diana. – O wyjściach do DPS poinformowała nas nasza wychowawczyni, pani prof. Myl-Ciszkiewicz. Bardzo mi się to spodobało. Nie każdemu jednak przyszłemu wolontariuszowi propozycja odwiedzin w DPS przypadła od razu do gustu. – Początkowo byłam zdystansowana, słyszałam bowiem wiele stereotypowych, niepochlebnych opinii o tego typu placówkach – opowiada Anna Oszczędłowska, wolontariuszka z I LO. – Kiedy poznałam bliżej panujące tam warunki, nie chciałam już nigdzie indziej działać. Znalazłam tam autentyczne ciepło i mądrość. Chodzę do DPS nie tylko, by pomagać, ale również dla siebie. Wizyty te dają mi pewność, że można się zestarzeć pięknie i mądrze. I to doświadczenie pozostanie w nas na zawsze, nie zawiśnie gdzieś w próżni. Znaczenie wolontariatu docenia kierownik ZPO Maryla Fidrych. – Sama przez wiele lat byłam wolontariuszką, dlatego z całych sił popieram taką działalność. Pojawienie się wolontariuszy u nas jest prawdziwym świętem. Nic bowiem nie zastąpi serca drugiego człowieka. Bardzo cieszę się, że jest tak wielu młodych ludzi pragnących poświęcać innym swój czas. Słowa wdzięczności należą się również ich opiekunom, którzy pogłębiają w młodzieży wrażliwość na drugiego człowieka, zwłaszcza chorego i starszego – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |