O długim oczekiwaniu na upragnione dzieci, rozpaczy i buncie wobec Boga, wstawiennictwie świętego i szczęśliwym rodzicielstwie z Agnieszką Porczyk rozmawia Monika Augustyniak.
Często słyszę, że właśnie w takich momentach „wyluzowania” pojawia się dziecko. Czy w Waszym przypadku też tak było?
Nie, musieliśmy jeszcze trochę poczekać. To był czas, kiedy w naszym życiu pojawił się o. Pio. Do tej pory mam wrażenie, że to nie my go odkryliśmy, ale on sam nas wybrał. Dużo by o tym opowiadać, jak zagościł w naszej rodzinie, ważne jest jednak to, że wybraliśmy się na pielgrzymkę do San Giovanni Rotondo, gdzie po raz pierwszy wystawione było ciało naszego świętego. Podczas pobytu tam modliliśmy się głównie o szczęśliwy przebieg operacji mojego męża, ale kiedy pewnego dnia udałam się do konfesjonału w Monte Sant’Angelo, wspomniałam też o naszym oczekiwaniu na dziecko. Ksiądz zaprosił nas na Eucharystię, na której podczas kazania kapłan opowiadał historię pewnego małżeństwa. Poszli na pielgrzymkę i w czasie jednej konferencji usłyszeli słowa: „Bóg rozdaje dziś prezenty”. Okazało się, że tego dnia narodziło się dziecko, które później adoptowali. Kapłan odprawiający naszą Eucharystię powtórzył te słowa: „Bóg rozdaje dziś prezenty”. Nie miałam wątpliwości, że nasza historia będzie podobna do tamtych państwa – wrócimy do domu i będzie czekało na nas dziecko. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy po powrocie okazało się, że jestem w ciąży. Nie mam wątpliwości, że Klara poczęła się tego samego dnia, którego usłyszeliśmy proroctwo.
Wasze dzieci noszą imiona Klara, Franciszek i Antoni – wszystkie po linii franciszkańskiej. To forma podziękowania ojcu Pio?
Tak. Jesteśmy przekonani, że to dzięki orędownictwu tego świętego urodziły się nasze pociechy. On sam zaprosił nas do siebie, byśmy modlili się za jego wstawiennictwem.
Jak dziś patrzycie na tych kilka lat oczekiwania na dzieci? Co powiedzielibyście rodzicom, którzy w rozpaczy chwytają się wszelkich sposobów na poczęcie dziecka?
Nasze doświadczenie nauczyło mnie tego, że Bóg i tylko Bóg jest dawcą życia. Można być zdrowym lub chorym, można chcieć lub nie, ale od Boga zależy, czy nasze dzieci się urodzą. To nauczyło mnie też ogromnej pokory wobec wielkości Stwórcy i wobec dzieci, które są Jego darem. Wiem, że dziś łatwo mi mówić, ale zachęcam do wsłuchiwania się w wolę Ojca, nawet tę najtrudniejszą. Oczywiście jak najbardziej polecam naprotechnologię, adopcję, a nade wszystko modlitwę. Czas, w którym czeka się na dziecko,może okazać się niepowtarzalną formacją. Ja na przykład upewniłam się, że Paweł jest tym właśnie człowiekiem, z którym chcę spędzić życie. W czasie gdy ja panikowałam i wpadałam w rozpacz, on był moją opoką, a jego wiara i nadzieja dodawały mi otuchy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.