„Boże, z Twoich rąk żyjemy, Choć naszemi pracujemy, Z Ciebie plenność miewa rola, My zbieramy z Twego pola” – tę pieśń dawni mieszkańcy Polesia śpiewają do dziś, i to nie tylko dziękując za zbiory.
Najpierw barwny korowód na pole żniwne, a tam modlitwa za żniwiarzy i prezentacja różnych sposobów zbierania plonów – począwszy od żęcia sierpem, poprzez koszenie kosą, żniwiarką i snopowiązałką, a na kombajnie kończąc. Potem pokaz młócenia cepami, mielenia zboża w żarnach i wreszcie najbardziej wyczekiwany wypiek chleba tradycyjną metodą. Tak w Białkowie jest co roku, wszystko w ramach imprezy „Jak to z chlebem było, czyli od ziarenka do bochenka”.
– Wszystko dla młodego pokolenia, żeby zobaczyło proces powstawania chleba – wyjaśnia Leokadia Szołtun, prezes Towarzystwa Miłośników Polesia i Białkowa. – Dzisiaj dzieci wiedzą, że chleb jest wypiekany w piekarni, ale tutaj mają okazję zobaczyć, w jakim trudzie powstaje, zanim znajdzie się w sklepie – dodaje.
Coraz częściej wyrób chlebopodobny
Wszystko Cię, mój Boże, chwali!
Aleśmy i to poznali,
Że najmilszą Ci się zdała
Pracującej ręki chwała.
Dobrze poleskie żniwa pamięta Wacław Weryszko, który urodził się w 1925 roku we wsi Petelewo k. Berezy Kartuskiej. – Ojciec miał 16,5 hektara. Ciężka była praca. Od rana do wieczora. Była kosa, ale ojciec nie dawał, bo sierpem lepiej i czyściej się zbierało – wspomina pan Wacław. – Mama w domu chleb piekła. Zawsze przed pokrojeniem robiła na nim znak krzyża nożem i mówiła, że jak chleb spadnie na ziemię, to trzeba go podnieść i pocałować – dodaje. Potomkowie Poleszuków skupieni w Towarzystwie Miłośników Polesia i Białkowa starają się kultywować wszystkie rodzime tradycje, poczynając od mowy poleskiej, poprzez pieśni, kulinaria, stroje, a na zwyczajach kończąc. Podobnie dzieje się ze zwyczajami żniwnymi.
– Kiedyś to była harówka. Taki dzień upalny jak dziś, ale bez kombajnów, żniwiarek czy kosiarek, tylko sierp i kosa. I te duże areały trzeba było ręcznie żąć lub kosić, a potem ustawić w snopki i szybko zwieźć z pola, żeby deszcz nie zmoczył, i oczywiście potem zmłócić. Nie było mowy o pracy w niedzielę czy święta. Dla Poleszuków wiara zawsze była i jest bardzo ważna – zapewnia Maria Dobryniewska. – Kiedyś każda rodzina piekła chleb. Ten zapach był przecudowny. Żal, że dziś coraz częściej zamiast dobrego chleba można kupić w sklepie tylko wyrób chlebopodobny, który nie nadaje się na drugi dzień do jedzenia – dodaje.
Mieszkańców Polesia serce boli nie tylko z tego powodu, ale także z tego, że dziś nie szanuje się chleba. – Żal mi, jak nieraz jadę do miasta i widzę kromkę chleba na ulicy. To, mój Boże, podniosę i rzucę kaczkom, żeby się nie zmarnował – mówi Zofia Kieliszkowska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |