Po trzech godzinach stania przed bramą cmentarza Sylwia była naprawdę zmarznięta. Znicze szły jak woda, ale listopadowa szaruga dała się mocno we znaki. Na szczęście zmienniczka przyszła punktualnie. Przez cały dzień nastolatki nie zarobiły dla siebie ani grosza. Zbierały na hospicjum.
Boży interes
Skąd biorą się pomysły kolejnych akcji? – Wypływają od młodzieży – zapewnia E. Wodzianna, dodając, że nastolatki oczekują od dorosłych, aby ci pozwolili im wykazać się inicjatywą i samodzielnie działać. Jedną z takich inicjatyw była sprzedaż zniczy, z której dochód przeznaczony został na pomoc dzieciom cierpiącym na skutek wojny w Gruzji w 2008 r. – Po sukcesie tamtego przedsięwzięcia powtórzyliśmy je w kolejnych latach trzykrotnie. Dzięki temu udało się nam wesprzeć dziecięce hospicjum domowe w Opolu – mówi katechetka. A całe przedsięwzięcie wymaga naprawdę dobrej organizacji i sporego wysiłku. Znicze trzeba najpierw kupić w hurtowni i przywieźć pod cmentarz. Namysłowianie przyzwyczaili się już do listopadowych akcji i odnoszą się do nich z dużą sympatią – więc i zniczy potrzeba dużo. W transporcie pomagają wprawdzie rodzice, ale konieczny jest przede wszystkim zgrany i solidny zespół gotowy wziąć na siebie trud całodziennego dyżurowania. Na szczęście chętnych nie brakuje, bo młodzież lubi się angażować, gdy widzi w tym jakiś sens. Na początku nowego roku szkolnego w Gimnazjum nr 2 w Namysłowie odbędzie się kolejne spotkanie dla kandydatów na wolontariuszy. Czy się pojawią? Pani Elżbieta nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. – Na naszą młodzież zawsze można liczyć! – mówi z przekonaniem.
Pomaganie daje radość
Aleksandra Ciunek, absolwentka Gimnazjum nr 2 w Namysłowie
– Moje zainteresowanie wolontariatem zaczęło się już w podstawówce. Wtedy do świetlicy przychodziły moje starsze koleżanki i to one spędzały ze mną czas. Dlatego gdy poszłam do gimnazjum, od razu postanowiłam uczestniczyć w czymś takim. Tak jak moje poprzedniczki pomagałam młodszym dzieciom w lekcjach i bawiłam się z nimi. Sprawiało mi to wiele radości. Cieszyłam się zwłaszcza, gdy udawało mi się wywołać uśmiech na ich twarzach. Brałam udział w różnych akcjach i bardzo mi się to podobało, bo zawsze lubiłam pomagać innym. Nasza katechetka, pani Elżbieta Wodzianna jest dla mnie wspaniałym przykładem. Ma serce pełne miłości, którą chce dać innym. Ja staram się robić to samo: przekazywać mój uśmiech i miłość dalej. Właśnie tym jest dla mnie wolontariat. Jako uczennica liceum również działałam w szkolnym wolontariacie, udzielając korepetycji z matematyki słabszym uczniom. Choć mam dużo zajęć i czasem bywam zmęczona, myślę, że nigdy z tego nie zrezygnuję. W przyszłości chcę znaleźć sobie zajęcie, które będzie wiązało się z niesieniem pomocy drugiemu człowiekowi. Myślę, że każdy, kto zasmakował kiedyś w obdarowaniu drugiego człowieka radością, chce robić to nadal.
Nikola Łęcka, absolwentka Gimnazjum nr 2 w Namysłowie
– Praca w szkolnym wolontariacie pozwoliła mi wykorzystać mój wolny czas na rzecz pomocy drugiemu człowiekowi. Kontakt ze starszymi osobami w zakładzie opiekuńczo-leczniczym był bardzo ciekawym i pouczającym doświadczeniem. Widok pacjentów, których przez cały tydzień prawie nikt nie odwiedza, dawał dużo do myślenia. Najważniejszym, czego potrzebowali, była rozmowa. Tak naprawdę wystarczała im obecność kogoś, kto ma dla nich czas i jest gotów posłuchać tego, co mają do powiedzenia. Dla nich to wiele znaczyło, a z mojej strony potrzeba było tylko tego, bym znalazła trochę czasu. Oprócz satysfakcji, jaką daje pomaganie innym, moim udziałem było również i to, że przez cały rok mogłam czerpać z życiowej wiedzy i mądrości moich rozmówców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |