Dyrekcji nie wszystko wypada

– To ja myślałam, że pan jest równy gość! Przyjeżdżał pan do nas na wizytacje. Ale jak tak, to mówię panu jedno: możecie wezwać policję, ale ja stąd nie wyjdę. Jeżeli mnie policja wyprowadzi i wyrzuci, to przyjdę jutro i pojutrze. I szkoła będzie otwarta! – Małgorzata Łuczak wypaliła do pracownika kuratorium.

Polonezem do kuratorium

Ale to nie był koniec walki o szkołę. Trzeba było skompletować kadrę nauczycielską. Jednak najtrudniejszym zadaniem było przekonanie kuratorium. M. Łuczak pojechała do Konina z Anną Rzymkowską, która zgodziła się być dyrektorem, oraz jej mężem. – Szefowa delegatury kuratorium przyjęła nas, czytając gazetę. Prosimy, wręcz błagamy o pozwolenie. Usłyszeliśmy: „Nie ma szans”. Pan Rzymkowski zdenerwował się. Stuknęłam go w ramię i szepnęłam: „Wychodzimy”. Tłumaczę, że nie ma co się denerwować, bo można zawału dostać. Dyrekcji nie wszystko wypada, więc przyjadę tu sama. I przyjechałam 1 września. W południe miała być Msza św. na rozpoczęcie roku szkolnego w kościele w Krośniewicach. Wybrałam się o 5 rano do Wierzbia po dokumenty. Poprosiłam panią Rzymkowską, żeby w kościele powitała nauczycieli i gości. A z tym dokumentami pojechałam do Konina. O 10.00 przychodzi pracownik kuratorium i mówi: „Przykro mi, ale nie dostaniecie zezwolenia”. Wypaliłam wtedy ostro do niego: „To ja myślałam, że pan jest równy gość. Przyjeżdżał pan do naszej szkoły na wizytacje. A ja tak na pana liczyłam! Ale jak tak, to mówię panu jedno: możecie wezwać policję, ale ja stąd nie wyjdę. Jeżeli mnie policja wyprowadzi i wyrzuci, to przyjdę jutro i pojutrze. Przyjdę 7 i 8 września, i szkoła będzie otwarta”. Gdy to usłyszał, powiedział tylko: „Pójdę jeszcze raz i porozmawiam”. Równo o 12.00 mówi, że dostaliśmy pozwolenie. W życiu tego nie zapomnę. Polonezem pędzę do Krośniewic. Po drodze wyprzedziłam wszystkie tiry. Do kościoła wpadłam, gdy ksiądz udzielił błogosławieństwa. Stoję w kruchcie i trzymam kartkę, pokazuję ją pani Rzymkowskiej. „Jak to zrobiłaś?”. „Mówiłam przecież, że dyrekcji nie wszystko wypada” – opowiada M. Łuczak.

Dobry policjant

Początki obu szkół nie były łatwe. Trzeba było przetrwać pierwsze miesiące bez dotacji oświatowych. Dodatkowo dużo kosztował dowóz dzieci do szkoły. Z oddalonego o ponad 20 km Kutna przyjeżdżały autobusy MZK. – Zadzwonił do mnie ks. Gancarek. „Gosia, nie poszłabyś na kurs uprawniający do przewozu osób?”. Zgodziłam się. Zdobyłam licencję. Najpierw jeździłam samochodem 9-osobowym. Żeby dowieźć dzieci do szkoły, trzeba było zrobić kilka przejazdów. Już w pierwszym tygodniu przed szkołą skontrolował mnie policjant. Podchodzi do mnie. „Niech pani włączy światła”. Sprawdził jeszcze kierunkowskazy i hamulce. Gdy skończył, pojechałam po dzieci do następnej wsi. Przyjeżdżam, a on pędzi do mnie. „Pani nie powiedziała, że dowozi dzieci do szkoły”. „Bo pan nie pytał”. „A gdzie tablica »Uwaga, dzieci!«. „Nie mam”. „Niech pani ten znak załatwi. Przyjadę sprawdzić – jak nie będzie, to wlepię mandat”. Nie przyjechał. Dobry był z niego człowiek – mówi pani Małgorzata. Małgorzata Łuczak pochodzi z parafii obok Świnic Warckich, w których urodziła się św. Faustyna. Uważa, że to dzięki jej wstawiennictwu udało się załatwić wszystkie przeciwności. – To był cud – mówi Kazimierz Łuczak, mąż pani Małgorzaty. Wie, co mówi, bo katolickość szkół nie wszystkim się podobała i trzeba było przeżyć wiele upokorzeń i rozczarowań. Udało się uratować szkołę, którą zakładał dziadek pana Kazimierza. Święta upomniała się o swoje. Gdy w 2007 r. zwrócono się do bp. Andrzeja F. Dziuby z prośbą o nadanie Katolickiemu Gimnazjum w Pniewie imienia Ojca Świętego Jana Pawła II, ordynariusz łowicki wyraził zgodę pod warunkiem, że Katolicka Szkoła Podstawowa też otrzyma patrona. Została nią św. Faustyna.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg