O macierzyństwie duchowym i… fizycznym sióstr zakonnych z dyrektorką największego w Polsce Domu Samotnej Matki, s. Magdaleną Krawczyk rozmawia Agata Puścikowska
Agata Puścikowska: Kilka słów o dzieciństwie…
S. Magdalena Krawczyk: Mnie i młodszego brata wychowała samotnie mama. Ojciec zmarł. I dlatego troszkę wiem, jak to jest żyć bez ojca. I jak trudno kobiecie wychowywać samotnie dzieci. Mama miała wsparcie w moich dziadkach. Nasze dziewczyny, samotne matki, są najczęściej zdane tylko na siebie.
Antonianek od Chrystusa Króla jest raptem trzydzieści. Jak i kiedy tu trafiłaś?
Już 17 lat temu. W liceum rozeznawałam swoje powołanie. Wydawało mi się, że będę żoną, matką. Sama wiesz, pierwsze miłości i marzenia o przyszłości z gromadką dzieci. Ale cały czas odzywała się we mnie myśl, że może jednak Bóg chce ode mnie czegoś innego. Jedna noc w życiu była bardzo mocna: poczułam, że właśnie Bóg wzywa, i… nie podobało mi się to. Kłóciłam się ze sobą i z Nim, że przecież mam swoją wolę, a On zmusić mnie nie może. Znalazł jednak sposób, by mnie przekabacić. To przyszło spokojnie, niedostrzegalnie. Pomogło mi też wsparcie wspaniałego księdza – katechety, który (ku mojej złości) najpierw dość sceptycznie patrzył na moje plany. A dlaczego antonianki? Bo w „Rycerzu Niepokalanej” w spisie wszystkich zakonów to zgromadzenie było na „a”, więc opisane jako pierwsze. (śmiech) Oczywiście żartuję. Urzekł mnie charyzmat zakonu: działalność pro life na wielu płaszczyznach. I poprzez modlitwę wynagradzającą grzechy przeciwko życiu, i poprzez krzewienie duchowej adopcji. W końcu – poprzez pracę w Domu Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi.
Mało znane jesteście.
To prawda. Może będziemy się bardziej starać, by nasz charyzmat poznawały młode dziewczęta. Ale naprawdę przy pracy przez 24 godziny na dobę nie ma czasu na „autopromocję”. Nasz dom, największy i najnowocześniejszy obecnie w Polsce, startował z ogromnie słabych warunków. Najpierw był skromny dom sióstr, w którym mieszkały też potrzebujące kobiety. Potem pracowałyśmy z matkami w dawnym hotelu robotniczym, w którym często nie było prądu, a matki mieszkały po kilka w pokoju. Teraz kobiety i dzieci mieszkają godnie. I nas to cieszy, bo najczęściej po raz pierwszy w życiu mają możliwość poznania innego świata niż świat przemocy i melin.
Kto działa pro life, jest na pierwszej linii frontu.
To prawda. I to się czuje. Zastanawiamy się: czemu czasem wszystko się gmatwa, występują problemy? Choćby materialne. W styczniu na przykład okazało się, że miasto obcięło nam już i tak niewielką dotację. Dostawałyśmy 500 zł na osobę, będziemy dostawać 480. W ubiegłym roku ta suma nie starczała. Z trudem wiązałyśmy koniec z końcem. Musiałyśmy szukać sponsorów. Na szczęście Ktoś nad nami czuwa i dobrzy ludzie pomagają. W domu są i problemy natury duchowej. Tuż przed rekolekcjami (dobrowolnymi) wybuchają awantury, dziewczyny są nerwowe, próbują się migać od uczestnictwa. My nie zmuszamy, ale martwimy się, że nie chcą skorzystać. Ale potem, mimo trudności, wszystko się jakoś układa. W rekolekcjach adwentowych wzięły udział 22 kobiety. Podczas rekolekcji wcześniejszych – tylko sześć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |