Gdy po raz pierwszy wkładał koszulkę z orłem na piersi, popłynęły łzy radości i wzruszenia. Można powiedzieć, że woda zmieniła jego życie. Najpierw był pech, teraz sportowe sukcesy osiągane na najważniejszych zawodach pływackich. Marzy, by posłuchać „Mazurka Dąbrowskiego” z najwyższego podium.
Pływać uwielbiał od dziecka, choć przed laty nie myślał, że właśnie ta dyscyplina poprowadzi go do wielkich sukcesów. Trudno dziś zliczyć wszystkie medale, jakie Jacek Czech wypływał w swojej karierze. Są wśród nich krążki z mistrzostw Europy i świata, choć – jak sam podkreśla – brakuje tych najważniejszych, złotych, i tych wywalczonych na paraolimpiadzie.
Naprzeciw losowi
Nie było mu łatwo rozpocząć treningi. Gdzieś tam w głowie siedział ten pamiętny skok do wody, który odebrał mu sprawność. – Miałem wtedy 18 lat, byłem w klasie maturalnej, to był letni wypad nad wodę – wspomina Jacek Czech z Wielowsi. Podczas pechowego skoku do jeziora uszkodził kręgosłup w części szyjnej. Kilka dni później była operacja, długie miesiące w szpitalu, żmudna rehabilitacja i tylko jeden cel: chodzenie.
– Nie było łatwo, nie chciałem całe życie leżeć na łóżku i patrzeć w sufit. Wtedy pojawiały się pytania: jak dalej żyć? czy dam radę? Byłem sparaliżowany. Jednak dla mnie najważniejsze było to, aby chodzić. Rozpocząłem żmudną rehabilitację. Włożyłem wiele trudu i pracy, aby powoli wracać do podstawowych ruchów. Nie poddawałem się i przystosowałem organizm do ciężkiej pracy. Oczywiście, że były i kryzysy, ale determinacja i upór oraz wsparcie rodziców pomogły mi wychodzić z kolejnych dołków i osiągnąć wielkie cele – opowiada pan Jacek.
Najpierw wrócił do przerwanej nauki. Zdał maturę, potem zrobił policealne studium informatyczne i studia z informatyki na Politechnice Rzeszowskiej. – Niepełnosprawność nie przeszkadzała mi rozwijać się intelektualnie. Ukończyłem nawet drugi fakultet w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Interesuję się tematyką baz danych, najnowszymi technologiami, bezprzewodowym internetem oraz telefonią komórkową. Chciałbym dalej rozwijać się w sferze zarządzania przedsiębiorstwami. Nie ostygłem w swoich pasjach i chęci poznawania i kształcenia siebie. Jak każdy młody człowiek jestem ciekawy świata, który stawia wyzwania. Ja też chciałem je podjąć – opowiada.
Przygoda z pływaniem zaczęła się całkiem niewinnie. Początkowo była to forma rehabilitacji. – Ktoś może zapytać, czy łatwo po takim wypadku znów wrócić do wody. Nie było łatwo, coś tam w głowie siedziało, ale nie bałem się. Woda dawała mi wolność i poczucie niezależności. Kiedy pływam, nic mnie nie ogranicza. Oczywiście, że trzeba było się wszystkiego uczyć od początku. Najpierw pływałem w kole ratunkowym, potem w pasie pozwalającym mi utrzymać się na wodzie, a z czasem już sam – dodaje.
Szybko wyczuł, że pływanie daje mu wielką szansę nie tylko sportową. Dzięki pływaniu stawał się coraz bardziej sprawny, odważny i przekonany, że da radę sam podjąć większe życiowe wyzwania. Chciał żyć na własny rachunek, uniezależnić się od rodziny, podjąć pracę, samemu dawać sobie radę z codziennością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |