Mają swoje prawo, które znaczy więcej niż wszelkie zapisane kodeksy, swoją tradycję, której z dumą strzegą, i choć żyją obok nas, niewiele wiemy o romskich sąsiadach.
Cygan czy Rom?
W świetlicy prowadzonej przez stowarzyszenie, dzieciaki oblegają komputer, śledząc rozwój gry. Tylko najmłodszy Miłosz, jak żywe srebro, nie może długo usiedzieć w miejscu. Najmłodsi nie tylko się tu bawią, ale też odrabiają lekcje. Tu też spotykają się dorośli członkowie romskiej społeczności, która w Białogardzie liczy 120 osób. Mają swój zespół, z którym wyjeżdżają na koncerty, jest teatr, dzieci przygotowują występy, podczas których recytują wiersze Papuszy, cygańskiej poetki. – Cygan? Tu nie ma nic obraźliwego! Wszystko zależy od tego, jak się to słowo mówi. Rom niby brzmi ładniej, ale ja zawsze byłem Cyganem i będę Cyganem – wyjaśnia pan Edward. – Edyta, my jesteśmy Cyganami czy Romami? – pyta przekornie siostrę. – Mnie to obojętne – odpowiada z uśmiechem pani Edyta, wzruszając ramionami. Razem było ich w domu dziesięcioro rodzeństwa. Dzisiaj tak dużych rodzin romskich nie ma. – Raczej dwoje, troje dzieci. Czworo to już naprawdę duża rodzina – mówi.
Jest asystentem romskim, do jej obowiązków należy m.in. pilnowanie, czy dzieci poddają się obowiązkowi szkolnemu. – Sprawdzam, jak się uczą, czy nie sprawiają problemów i czy chodzą do szkoły. Niektóre uczą się bardzo dobrze, z innymi są problemy. To tak, jak z polskimi dziećmi. Jedne chcą, inne nie. Ale zmienia się nastawienie rodziców. Dla starych Cyganów nie miało znaczenia wykształcenie. Teraz jest inaczej – przyznaje.
Olga ma 12 lat i chce być wiolonczelistką. Od czterech lat uczy się w białogardzkiej Szkole Muzycznej. – Nauka jest bardzo ważna. Niektórym zależy bardziej, innym mniej, ale chyba wszyscy młodzi to rozumieją, że trzeba się uczyć, żeby coś osiągnąć w życiu – mówi poważnie. – Dla mnie to ważne, że należę do społeczności romskiej i czuję się z tego powodu dumna. Nie mam wrażenia, że cokolwiek tracę, przeciwnie, dużo zyskuję, na przykład dużą rodzinę, na której mogę polegać. Koledzy i koleżanki ze szkoły są nawet trochę ciekawi, jak żyjemy. I zazdroszczą mi, że będę mogła zdawać maturę po romsku – śmieje się nastolatka. Marzy jej się kariera zawodowego muzyka, więc ani jej w głowie, żeby przerwać naukę i… dać się porwać. Zgodnie z tradycją Cygan może porwać wybrankę swojego serca i w ten sposób „przekonać” obie rodziny do zgody na ślub. – Mnie też mąż „porwał” 19 lat temu. Za moim przyzwoleniem oczywiście. Wszystko było umówione – śmieje się pani Edyta. Na ślub młodych muszą wyrazić zgodę rodzice. – Coraz rzadziej rodzice aranżują małżeństwa dzieci, a i tak pytają młodych, czy chcą – dodaje.
Problemem dla polskiego prawodawstwa są małżeństwa romskie zawierane przez nastolatki. Dla nie-Romów szokujące, dla Cyganów zupełnie naturalne. – Ja miałam 25 lat, wcześniej nie chciałam, ale są i takie, które wychodzą bardzo młodo za mąż. Wszystko zależy od dziewczyny – przyznaje pani Edyta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |