Z mapą i kompasem przedzierają się przez leśne ostępy. Choć ciążą im plecaki, poruszają się bezszelestnie. Nie chcą wpaść w zasadzkę zastawioną przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa...
Krwawa potańcówka
Pani Felicja ma 82 lata, mieszka w Starej Kiszewie. Rozmawiamy na ocienionym ganku niewielkiego, ceglanego domu, który pamięta jeszcze XIX stulecie. – Oni nie byli bandytami, jak nam wmawiali komuniści. My ich szanowaliśmy – mówi stanowczo. – Nie słyszałam, żeby komuś z miejscowych zrobili krzywdę. Chociaż jest jedna rzecz... – pani Felicja na moment ścisza głos. – Podobno jednemu gospodarzowi prosiaka ukradli i nie zapłacili. Ale ile w tym prawdy? Tego ja nie wiem. W każdy razie o tym świniaku długo się mówiło.
Pani Felicja zapamiętała szczególnie jedną sytuację z udziałem leśnych partyzantów. Tego dnia odbywała się we wsi potańcówka. Bawili się też funkcjonariusze miejscowego UB. – Nagle do sali weszli umundurowani ludzie z bronią. Wyprowadzili jednego z ubeków, poszli z nim na najbliższe skrzyżowanie i rozstrzelali. Do dziś pamiętam ten rozdzierający powietrze krzyk siostry ubowca. Pani Felicja miała wtedy 13 lat.
Skąd alergiczna reakcja?
Opowieść pani Felicji to echo rzeczywistego wydarzenia z 19 maja 1946 r. Tego dnia miała miejsce najsłynniejsza akcja żołnierzy „Łupaszki” na terenie Borów Tucholskich. Szwadron Zdzisława Badochy „Żelaznego”, poruszając się zarekwirowanym samochodem ciężarowym, w ciągu jednego dnia rozbroił posterunki Milicji Obywatelskiej w 6 miejscowościach. W Starej Kiszewie dodatkowo zlikwidował placówkę Urzędu Bezpieczeństwa.
– Rozstrzelano tam także jednego współpracownika UB, a drugiego wypuszczono wolno po kilkunastu ciosach zadanych kijem na goły tyłek – uzupełnia prof. Niwiński. Łącznie przez rok działalności 5. Wileńskiej na Pomorzu w wyniku działań partyzantów zginęło 39 osób. Wśród nich było zaledwie dwóch cywili – konfidentów UB. – Głównym zadaniem oddziału „Łupaszki” była ochrona ludności przed pospolitym bandytyzmem i terrorem komunistycznej administracji – wyjaśnia prof. Niwiński.
Dlaczego zatem do dziś niektórzy miejscowi reagują alergicznie, gdy w ich obecności wymawia się pseudonim „Łupaszka”? – Negatywnie wypowiadają się przeważnie osoby mające w rodzinie funkcjonariuszy UB czy MO, którzy ucierpieli z rąk partyzantów. Należy również pamiętać o zwyczajnych przestępcach, podszywających się pod łupaszkowców. Oni kradli, bili i zabijali, a ich działalność tworzyła czarną legendę oddziału, chętnie podchwytywaną przez komunistyczną propagandę – tłumaczy historyk. Jednak, zdaniem prof. Niwińskiego, z roku na rok działalność leśnych oddziałów odbierana jest coraz lepiej.
– Kiedy 13 lat temu zaczynaliśmy nasz rajd, w Borach Tucholskich było kilkanaście pomników władzy komunistycznej i żadnego poświęconego żołnierzom niezłomnym. Dzisiaj te proporcje się odwróciły.
Ryngraf i uścisk dłoni
Po przejściu całej trasy sumowane są punkty zdobyte podczas wykonywania zadań i ustalana jest klasyfikacja generalna. Jednak na wszystkich, niezależnie od wyniku, czekają nagrody. Najcenniejszą z nich jest uścisk dłoni Józefa Bandzo, który wręcza każdemu ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej. Takie same nosili on i jego przyjaciele z oddziału. – Po kilkudniowym trudzie usłyszałem z ust żołnierza niezłomnego, że jest ze mnie dumny i mnie podziwia. Nie mogłem ukryć wzruszenia – opowiada Michał.
– Gdy patrzę w oczy tym młodym ludziom – wytrwałym, dzielnym, kierującym się w życiu wartościami tak bliskimi mojemu sercu, wiem, że nasza walka miała sens – mówi „Jastrząb”. – Cieszę się, że dożyłem takich czasów. Już niedługo, gdy spotkam się z kolegami z oddziału, na pewno opowiem im o rajdzie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |