Cisza, która boli

– Wiemy, jak ważne jest życie. Jeśli można je uratować bądź przedłużyć, warto to robić. Pomoc zmienia serce ofiarodawcy, a choremu daje nadzieję. To lek, którego nie można kupić w żadnej aptece – mówi Justyna Panfilewicz.

Dobro, które wraca

Na rzecz Tomka zbierano pieniądze podczas XIII Rodzinnego Rajdu Rowerowego, organizowanego szlakiem W.S. Reymonta. W pomoc zaangażowali się także aktorzy amatorskiego teatru Truskawkowi Rodzice, którzy 28 czerwca wystawili spektakl „Lampa Alladyna”. Dochód przeznaczony został na leczenie mężczyzny.

– Nasze charytatywne granie zaczęło się od akcji dla Julki. Po niej zaczęliśmy zbierać pieniądze dla Tomka – wyjaśnia Aneta Maszewska-Szymczak, reżyser, scenarzysta i menedżer teatru. – Zawsze stawiam się w roli ludzi potrzebujących pomocy. Jeśli można dla nich coś zrobić, robię to. Przy teatrze jest grono ludzi o wielkich sercach. O ich formacie świadczy choćby to, że odkąd zaczęli grać charytatywnie, jeszcze bardziej angażują się w przedstawienia, by wypaść jak najlepiej. Tak też było w przypadku Tomasza, który jest niezwykłym człowiekiem. Wiem to, bo przed spektaklem rozmawiałam z nim telefonicznie, a w dniu gry osobiście. To bardzo skromny, nielubiący zamieszania wokół siebie człowiek. Pierwsze słowa, jakie mi się cisną, gdy o nim myślę, to skromność i wrażliwość. One sprawiają, że w sytuacji, w której się znalazł, zachowuje się jak aktor, który nie zna roli. Jakby dobro, które go spotyka, zawstydzało go, peszyło i odbierało mowę. Mimo swojej ciężkiej choroby zamiast siebie widzi drugiego człowieka. Tak też było na spektaklu. Dziękując, pytał o innych i o możliwość pomocy dla nich – zauważa Aneta.

Z taką oceną zgadzają się zarówno skierniewickie pielęgniarki, państwo Wasiakowie, jak i Witold Danelski, prezes Czerwonej Pomarańczy, na którym ogromne wrażenie robi troska Tomka o innych. Wycieńczony chorobą mężczyzna bez przerwy zachęca znajomych do badań profilaktycznych, a zwłaszcza do systematycznego sprawdzania markerów nowotworowych, niczym mantrę powtarzając, że wczesne wykrycie nowotworu daje większą szansę na przeżycie. – Patrząc na jego walkę, którą wielu dawno by już sobie odpuściło, czujemy wszyscy, że więcej dostajemy, niż dajemy – przyznaje Witek.

– W przypadku Tomka niemal natychmiast sprawdza się zasada, że dobro wraca. Mało tego – pączkuje! Dowodem na to są kolejne akcje, ale także nasza przemiana i wewnętrzne dojrzewanie. Od kiedy znamy Tomka i jego rodzinę, wyostrzył się nam wzrok, powiększyło się serce, a ręce nabrały wprawy w dawaniu. Wielu z nas z jeszcze większym zapałem zaangażowało się w oddawanie krwi. Patrząc na ciepło, jakim Tomasz obdarza innych, sami chyba też staliśmy się cieplejsi – przyznaje.

Jak zapewnia P. Wasiak, obecnie ratowanie życia ma konkretną twarz, rodzinę, historię życia. – Znamy człowieka, dla którego oddajemy krew. Ale nie musi tak być. Nie jest bowiem ważne, komu ratuję życie. Ważne jest, że to robię. By pamiętać o terminie, w telefonie ustawiłem sobie specjalną aplikację, która przypomina, że już mogę kolejny raz stawić się w punkcie krwiodawstwa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg