Błażej chciał wyjść z bidula i stworzyć własny, dobry świat. Magda marzyła, by wyjść na prostą. Nie wyszło. Dzieci z domów dziecka mają pod górkę. Czasem jednak spotykają dobrych ludzi. I Annie się udało.
Rodzina pilnie potrzebna
Agnieszka z zawodu jest psychologiem psychoterapeutą. Doskonale wie, co trapi młode kobiety wychowywane bez domu rodzinnego. Jej zdaniem największy problem, który staje na drodze do odpowiedzialnego dorosłego życia, to brak wzorców funkcjonowania w rodzinie. Zaburzone relacje z rodzicami powodują brak poczucia bezpieczeństwa i nieumiejętność wchodzenia w pozytywne relacje. Z czego też wynika brak poczucia własnej wartości, brak motywacji do działania. Problemy natury materialnej, lokalowej, chociaż bardzo realne i konkretne, szybciej dałyby się rozwiązać, gdyby wychowankowie domów dziecka otrzymali wcześniej wsparcie emocjonalne i uwierzyli w siebie.
– Dlatego stworzyliśmy następujący i w sumie prosty model pomocy dziewczętom: znajdujemy dorosłym (i chętnym!) wychowankom tzw. rodziny wspierające. Rodziny, które choćby ze względów bezpieczeństwa, są najpierw przez nas weryfikowane, wspierają dziewczęta w różny sposób. Głównym ich zadaniem jest towarzyszenie, rozmowa, nawiązywanie przyjacielskich relacji. Niektóre dziewczyny mieszkają ze „swoją” rodziną. Inne – odwiedzają i po prostu mają kontakt. Z czasem naprawdę tworzy się między nimi silna, dobra więź. Marzy nam się też kupno lub dzierżawa mieszkania, w którym mogłyby mieszkać dorastające wychowanki sióstr. W takim mieszkanku, przy naszej pomocy, mogłyby powoli wdrażać się do życia samodzielnego i odpowiedzialnego.
Nowakowscy przez kilka lat opiekowali się Anną Brygołą. Anna, gdy wyszła z domu dziecka, nie miała gdzie mieszkać, nie bardzo miała za co żyć. Chciała się jednak nadal uczyć. Prócz dachu nad głową od swojej nowej rodziny otrzymała to, co najważniejsze: – Dowiedziałam się po prostu, jak funkcjonuje rodzina. Gdy czegoś nie umiałam, to mnie uczyli. A gdy potrzebowałam motywacji do nauki, pokazywali mi ewentualne konsekwencje braku wykształcenia. To dużo ważniejsze niż wsparcie finansowe, które zresztą dzięki działalności fundacji też otrzymywałam – wspomina Anna, dziś szczęśliwa mężatka. Skończyła studia – finanse i rachunkowość. Pracuje. I... wspiera kolejną, młodszą wychowankę domu dziecka. – Ona jest na początku drogi. Mieszka z inną rodziną wspierającą, musi się wiele nauczyć. I wiele w sobie przepracować. Tyle, ile mogę, tłumaczę. Wskazuję, że warto mierzyć wysoko. Dorosłe dzieci z domów dziecka muszą się przekonać, że warto zawalczyć o dobrą przyszłość, o życie w wartościach. To MOŻNA osiągnąć, jeśli bardzo się chce. I jeśli na twojej drodze staną dobrzy ludzie...
Rodziną, która współpracuje z Fundacją Razem w Dojrzałość, są małżonkowie Ola i Tomek Sulejowie. Jak mówią – przez przypadek trafiła do nich najpierw jedna wychowanka sióstr, dziś już w pełni samodzielna. A potem już całkiem świadomie – bo rozsmakowali się w pomaganiu i widzą w tym obopólne dobro – zaprosili do swojej rodziny kolejną dziewczynę, Mariolę (imię zmienione). – Oczywiście, nie zawsze jest różowo, bo do naszej intymności rodzinnej włączamy (najpierw) zupełnie obcą osobę. Jednak z czasem zaczynamy się coraz lepiej rozumieć i wspierać. A dziewczyna, która z nami mieszka, staje się nam bliska. Tomasz Sulej: – Mariolę traktujemy chyba trochę jak dorastającą córkę. Wspólne posiłki, rozmowy, uczestniczenie we Mszy św., obowiązki. Zwykłe, normalne życie rodzinne, którego tak naprawdę nie miała. Tłumaczymy, doradzamy. Czy z tego skorzysta? Jest wolnym człowiekiem. Możemy mieć nadzieję...
Ola Sulej dodaje, że siostry zrobiły „kawał dobrej roboty”, wychowując dziewczęta. Niemniej wcześniejsze doświadczenia życia w konkretnej, najczęściej trudnej rodzinie nie pozostają bez znaczenia. Dziewczyny muszą walczyć ze złymi nawykami, uczyć się nawiązywania dobrych relacji, wiary w siebie, wewnętrznej motywacji do pracy i obowiązkowości. – Mamy trójkę dzieci, oczekujemy na czwarte. Nasze dzieci bardzo lubią swoje „ciocie” i z dziecięcą otwartością przytulają się do nich, są szczere i naturalne. To naprawdę dobrze działa na dziewczęta, które nie zawsze otrzymywały bezinteresowne uczucie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.