Jak rozmawiać z dzieckiem o pieniądzach? Czy w ogóle trzeba? Czy nie wychowa się go wówczas na materialistę – dusigrosza?
10 lat, czyli: a koledze rodzice kupili…
Dzieci w szkole porównują się z innymi. Niestety, podobnie jak dorośli, nie spoglądają na biedniejszych, tylko na zamożniejszych. Należy uważać, żeby słuchając opowieści, jak to rodzice kupili koledze najnowszy model iPada, wystrzegać się sugestii, że to na pewno złodzieje. Pamiętajmy, że dziecko może wtedy dojść do wniosku, że jedyne, co w życiu ma sens, to zostać złodziejem. Trzeba dziecku cierpliwie tłumaczyć, że jedni ludzie zarabiają więcej, a inni mniej. A także wyjaśnić, że ci zamożni też mogą patrzeć na jeszcze zamożniejszych i im czegoś zazdrościć. Warto przypomnieć wtedy dziecku miłe chwile spędzone na przykład na rodzinnej wycieczce i powiedzieć, że są pewnie i tacy, którzy nam mają czego zazdrościć. Choćby tego, że jesteśmy szczęśliwą rodziną i fajnie spędzamy wspólnie czas. A może ten, któremu zazdrościmy, wcale nie jest taki szczęśliwy, jak nam się wydaje.
To jest też dobry czas, żeby zacząć wypłacać dziecku kieszonkowe. – Na początek wystarczą drobne kwoty: 2–3 zł np. co 3 dni, potem tygodniówka. W ten sposób dziecko się uczy, że budżet jest ograniczony i że trzeba wybierać, co kupić, z czego zrezygnować, a na co oszczędzać – mówi Tomasz Michalak z Union Investmet TFI. – Myślę, że za często rodzice z tego rezygnują, uważając, że kieszonkowe to zbędny przywilej, skoro my wiemy najlepiej, co dziecku kupować, a w natłoku obowiązków szkolnych oraz zajęć dodatkowych powinno ono się skoncentrować tylko na nauce. Tymczasem kieszonkowe to nauka planowania wydatków. Dziecko szybko się nauczy, że jeśli całe kieszonkowe wyda pierwszego dnia, później może tego pożałować. Ważne, by nie ulec jego prośbom o „kredyty chwilówki”.
Podobnie jak w przypadku przedszkolaków, również tutaj w edukacji ważną rolę mogą pełnić gry, zarówno planszowe (np. Monopoly), jak i komputerowe. Warto je umiejętnie dobierać i podsuwać dziecku. Dzięki nim może ono zacząć na przykład rozumieć, że ilość pieniędzy, które wypłacamy z bankomatu, ma bezpośrednie powiązanie ze stanem naszego konta. Odpowiedzialności uczą też gry komputerowe, w których gracz zarządza restauracją, przedsiębiorstwem albo całym państwem. Poza tym można dziecku, krojąc na przykład okrągły placek, obrazowo pokazać, jaką część domowego budżetu rodzina przeznacza co miesiąc na stałe opłaty (czynsz, gaz, prąd, telefon itp.), a jaką na wakacyjny wyjazd.
15 lat, czyli: sam sobie poradzę
Nasza rola edukacyjna nie kończy się nawet wtedy, kiedy dziecko nie chce nas już we wszystkim słuchać. Pamiętajmy, że w tym czasie jest bardzo ważne, żeby nie próbować dorastającego syna czy córki na siłę trzymać pod kloszem. Kiedyś nasze dziecko się usamodzielni. Pozwólmy mu na naukę tej samodzielności, kiedy jeszcze możemy mu łatwo pomóc w przypadku kłopotów. „Niezależny” nastolatek może się już rozglądać za szansą zdobycia własnych pieniędzy, najmując się do jakiejś prostej pracy sezonowej. Warto mu na to pozwolić (oczywiście powinien mieć wtedy co najmniej 16 lat) i nie krytykować, że chce sobie za zarobione pieniądze kupić coś, co uważamy za niepotrzebne.
Samodzielnie zarobione pieniądze pozwalają poznać wartość pracy. Dziecko po takim doświadczeniu lepiej też zrozumie wysiłek rodziców. Nasza pomoc dla dziecka powinna się w tym czasie ograniczać do dyskretnego pomagania. Na przykład gdy zbiera ono na coś większego, a zakup uważamy za rozsądny, możemy dorzucić część kwoty. Tak jak bank czy sklep wymyśla bonusy dla klientów postępujących zgodnie z oczekiwaniami sprzedawców, tak i my możemy bonusami wzmacniać pożądane przez nas zachowania dziecka, na przykład sam fakt oszczędzania. Wtedy łatwiej mu będzie płynnie wejść w dorosłość.
Materiał powstał przy współpracy z Union Investment TFI
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |