Hodowla ptaków. Oponenci, szaleńcy? Miłośnicy zwierząt i edukatorzy dzieci? Agnieszka i Bartosz Kukurudzowie z firmy a. KUKU opowiadają, dlaczego na podwórku bytomskiego familoka zdecydowali się hodować sokoły, sowy, jastrzębia oraz myszołowa, z którymi jeżdżą na pokazy do przedszkoli.
Jakimi ptakami teraz się zajmujecie? Wśród nich są nie tylko sokoły?
A.K.: Tak naprawdę typowego sokoła wędrownego nie mamy. Owszem, mamy małe sokoły, czyli pustułki. Jest też jastrząb Harrisa, myszołów i dwie sowy – płomykówka oraz puchacz. Na chwilę obecną jest to sześć ptaków.
Co one potrafią?
A.K.: Przy płomykówce staramy się pokazać bezszelestny lot sowy, co czasami nie wychodzi, ponieważ jest młoda i ciągle nawołuje. A u puchacza jego potęgę, ponieważ ma 160 centymetrów rozpiętości skrzydeł. Jastrząb świetnie prezentuje, jak radzi sobie w lesie, przelatując między rękami i nogami czy omijając różne przeszkody. Myszołów nauczył się rewelacyjnie przeciskać się między tułowiami osób, które stykają się czołem.
Czy ptaki lubią współpracę i chętnie uczą się nowych rzeczy?
Bartosz Kukurudza: To nie do końca działa tak, że my uczymy ptaki. Obserwujemy je i sami uczymy się wykorzystywać ich predyspozycje i charakter. Cały urok sokolnictwa polega na tym, żeby dojść do tego, co u nich jest naturalne. Niestety sowy nie są stworzeniami bardzo inteligentnymi, dlatego umiejętność nauki jest u nich bardzo ograniczona. Zwykle sprowadza się do wyszkolenia, by przyleciały na rękawicę. A.K.: Na przykład pustułki potrafią pięknie zawisać w powietrzu, machając skrzydłami i nie poruszając się do przodu. Uczymy się, co mamy zrobić, aby one to chętnie powtórzyły. Czasami się udaje, jednak dla nas to ciągle odkrywanie. U myszołowa nauczyliśmy się pokazywać pikowanie – jest to jego atak na wabidło i ciągle zaskakuje nas swoimi umiejętnościami, robiąc w powietrzu beczki i inne ewolucje. Za każdym razem zastanawiamy się, co nowego zobaczymy.
Pomysł na pokazy towarzyszył już od samego początku hodowli czy zrodził się dopiero później?
A.K.: Na początku mieliśmy jastrzębia i był to ptak tylko dla nas, z którym mogliśmy wyjść do lasu i polatać. Wtedy można się odprężyć i zapomnieć właśnie o tym, że mieszkamy w mieście. Pracowałam wówczas w przedszkolu i doszliśmy do wniosku, że skoro nasze dzieci mogą zobaczyć go w locie, to czemu nie umożliwić tego innym? Pokazaliśmy go maluchom i gdy zobaczyłam ich wielkie oczy i szeroko uśmiechnięte buzie, uznaliśmy, że to jest to! Teraz jestem przy dzieciach, które uwielbiam, a ptaki są członkami naszej rodziny.
Jak wygląda pokaz?
A.K.: Wyciągamy po kolei każdego ptaka. Pokazujemy dzieciom, jak wyglądają szpony, dziób. Mogą zobaczyć je z odległości kilkudziesięciu centymetrów. Później prezentujemy przeloty między dziećmi i opowiadamy o życiu ptaków. Zależy nam, by w przyszłości ptaki miały się lepiej, bo jest ich ciągle za mało. Zwłaszcza na naszych terenach ludzie nie myślą o nich zbyt dobrze. Chcemy odbudować ich wizerunek, żeby dzieci wiedziały, że to dobre zwierzęta.
Ale czy takim ptakom da się zapewnić dobre warunki do życia w ogródku?
B.K.: Jak najbardziej, to jedno z podstawowych pytań na pokazach. Ludzie pytają, czemu te ptaki są w niewoli, przecież tak dumnie latają. Otóż trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ptaki latają nie dlatego, że chcą, lecz aby zdobyć pożywienie. U każdego ptaka podczas lotu pracuje minimum połowa masy ciała, więc to dla niego bardzo duży wysiłek. W momencie kiedy musi upolować zwierzynę, aby pozyskać energię, każdy ruch powoduje utratę tej energii. Ptaki, które widzimy w naturalnym środowisku, po prostu polują. A po zjedzeniu swojej zdobyczy wracają do gniazda i tam odpoczywają. Podobnie działa to u nas. Pozwalamy ptakom polować podczas pokazów lub codziennych lotów, kiedy dostają jedzenie, a potem odstawiamy je do odpowiednika ich gniazda w naturze, gdzie odpoczywają przez resztę dnia.
Jednak ptakom to chyba nie jest aż tak zupełnie obojętne?
B.K.: Różnica jest taka, że ptak na wolności jest narażony na znacznie większą ilość zagrożeń – są to na przykład warunki atmosferyczne, ale także jakość jedzenia. Wiadomo, że jeśli samica ma do wyboru padłego zająca oraz żywego, który ucieka, to wybierze zdechłego, bo zużyje na to dużo mniej energii. Jednak zając, którego zje, mógł paść z różnych powodów i leżeć tam bardzo długo. Później pojawiają się tego konsekwencje zdrowotne. Inną częstą przyczyną śmierci ptaków są wypadki komunikacyjne. Głównie myszołowy wpadają pod samochody, bo przesiadują na przydrożnych słupkach, wypatrując zdobyczy w niskiej trawie przy szosie lub wykorzystując okazje, kiedy ich ofiary wcześniej potrąci auto. Ptaki w hodowli żyją dłużej, ponieważ mają wyselekcjonowane pożywienie oraz nie grożą im naturalne zagrożenia. Poza tym wszystkie ptaki, które mamy, są z chowu zniewolonego. Nie znają życia na wolności i nie poradziłyby sobie. Jeśli ptak łowczy z hodowli osiągnie 60 procent sprawności polowania ptaka dziko żyjącego, to jest naprawdę wybitny. A ptaki biorące udział w pokazach mają tych umiejętności jeszcze mniej, bo są nauczone, że wystarczy parę razy machnąć skrzydłami, a jedzenie na rękawicy już będzie ich. I choć brzmi to dziwnie, ptaki pozyskane z legalnych hodowli mają w niewoli dużo lepsze warunki niż na wolności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |