Mamy mają pomysły

Pracowały w dużych firmach, zbyt wiele godzin dziennie. Urodziły dzieci. Stworzyły własny biznes. Mamy przedsiębiorcze mamy!

Ten schemat jest do złudzenia podobny: młoda kobieta kończy dobre studia, otrzymuje wymarzoną pracę. Pracuje, pracuje, pracuje. I wydawać by się mogło, że zdobywanie zawodowych sukcesów to najważniejszy jej cel i największy życiowy sukces. Aż w końcu… Wychodzi za mąż, rodzi dzieci i okazuje się, że największą radością świata jest pierwszy ząbek czy dziecięcy rysunek przedstawiający dinozaura. Po jakimś czasie, gdy dzieci nieco podrastają, wraca chęć działania poza domem. Aktywność zawodowa pociąga, a i ambicje stworzenia czegoś „własnego” na sensownych warunkach nie dają o sobie zapomnieć. I tak oto młode mamy zaczynają działać. A pomysłów mają wiele, jak to mamy – kobiety wszechstronne. Dziergają, malują, tworzą biżuterię. Zakładają firmy produkujące zabawki, ozdoby czy też…

Kaśka, co już latać nie chciała

…z pracownicy korpo przebranżawiają się w szczęśliwą florystkę, która wykonuje bajkowe bukiety na bajkowe śluby. Jak Kaśka Kok, mama dwojga dzieci. – Przed urodzeniem Agatki i Bazylego pracowałam w dużej firmie, która zajmowała się obsługą ogromnego lotniska. Praca zmianowa, czasem od 5 rano. Taki tryb trudno pogodzić z życiem rodzinnym, nie mówiąc już o wychowywaniu dzieci – opowiada pani Kasia. – Jedynym plusem była możliwość tanich podróży samolotem, więc z mężem korzystaliśmy i często lataliśmy po świecie. Po urodzeniu Agaty wszystko się zmieniło. – Już nie chciałam wracać do firmy. Potem zresztą urodził się Bazyli, więc tam nie wróciłam. Chciałam poświęcić się dzieciom całkowicie: wychowywać je bez pomocy niań, sama decydować i brać za nie odpowiedzialność.

Dzieci podrosły. Kaśce do korporacji się nie spieszyło (tym bardziej że zaproponowano jej mniej ambitne stanowisko oraz mniejsze zarobki), ale zaczęła myśleć o własnej działalności. – Miałam pomysł, żeby założyć przedszkole – nie udało się. Ale się nie poddawałam. Rejestracja w urzędzie pracy, jakiś kurs przedsiębiorczości, jakieś pomysły, w końcu wniosek o dotację. Udało się! Wraz ze znajomą mamą Olą założyłyśmy pracownię florystyczną. Jestem z wykształcenia ogrodnikiem po SGGW ze specjalizacją ochrona roślin. Ola jest politologiem, ale z powołania artystką. Dałyśmy radę.

Panie działają dwutorowo: organizują szkolenia dla przyszłych florystów, zarówno zawodowe, jak i hobbystyczne. Ale organizują też szkolenia z techniki decoupage oraz biżuteryjne. Jednocześnie przygotowują zupełnie wyjątkowe – bo nowoczesne i dość awangardowe – dekoracje na śluby, wesela, święta… – Pracujemy na zlecenia. Czasem raz w tygodniu, czasem 2–3 dni, innym razem non stop cały tydzień. Oczywiście, trzeba walczyć o zlecenia, a i pieniądze nie zawsze są zadowalające. Ale… dzieci mają opiekę, a ja mam dla nich czas. W dodatku bardzo lubię swoją pracę – opowiada pani Kasia. – Na kursach, które prowadzimy, poznajemy wiele matek, które często w siebie nie wierzą. Uczymy je, a potem one działają i tworzą, rozwijają się. I też są szczęśliwe, choć – tak jak ja – często bardzo zmęczone.

Szumisie z matczynej potrzeby

Każda mama wie, że gdy rodzi się dziecko, niemal od razu, wraz z bobasem, zyskuje się tysiąc nowych umiejętności. Fryzjera, czasem krawcowej, dietetyka, rysownika czy… projektanta zabawek. Tak było z panią Anną Skórzyńską, która stworzyła szumisie, czyli szumiące maskotki. – Jak tysiące rodziców na świecie musieliśmy z mężem nasze maluchy usypiać przy dźwiękach suszarki do włosów. Taki bucząco-szumiący dźwięk wyciszał córkę i syna. Ale ile można stać nad łóżeczkiem z suszarką w ręce? – śmieje się pani Anna. – Kiedyś, gdy tak usypiałam dziecko, pomyślałam: a gdyby dźwięk suszarki, czyli tzw. biały szum, przenieść do bezpiecznej maskotki? I dziecko byłoby szczęśliwe, i rodzice!

Białe szumy to dźwięki, które zbudowane są z wszelkich możliwych częstotliwości. Podobnie brzmi padający deszcz, wodospad, czyli dźwięki natury. I podobnie brzmi… wnętrze maminego brzucha, gdy dziecko jest jeszcze pod sercem. – Gdy dzieci się rodzą, pamiętają tylko tamten dźwięk. Inne bodźce im przeszkadzają, więc płaczą. Często wystarczy przypomnieć dziecku znajomy, bezpieczny szum, by ukojony maluch wyciszył się i spokojnie zasnął – opowiada pani Anna.

Najpierw powstał pomysł pani Ani, potem wykonanie: projekt zabawki, prototyp. – Razem z koleżanką, która została moją wspólniczką, musiałyśmy nauczyć się prowadzenia firmy, przebrnąć przez zawiłości techniczne konstruowania szumiącego misia. Szukałyśmy dostawców, stawałyśmy się (coraz twardszymi) negocjatorkami. To była absolutna nowość, bo nigdy nie zajmowałam się produkcją. Przed urodzeniem dzieci byłam dziennikarzem. Ale udało się!

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg