Ania po urodzeniu żyła półtorej godziny. Rodzice ją przytulili, zanim odeszła do nieba. I pomyśleć, że lekarze proponowali, żeby to dziecko wcześniej zabić.
Msza, nie pokropek
Aleksandra Grychtoł z Łazisk Górnych jest psychologiem w Śląskim Hospicjum Perinatalnym. Jej zadaniem, oprócz towarzyszenia rodzicom, jest też przygotowanie ich na to, co będzie się działo w czasie porodu i po nim. – Przypominam im, żeby zrobili zdjęcia, odciski rączki i nóżki. To ważne, żeby mieli pamiątki po swoim dziecku – mówi. – Warto też przywieźć dla niego ubranka. Ania po urodzeniu dostała ubranka przygotowane przez rodziców, a nie szpitalne po sto pięćdziesiątym dziecku... To takie przygotowanie techniczne, ale też ważne – mówi.
W internecie można znaleźć wiele filmów z całego świata, na których rodzice żegnają swoje noworodki. Jest na przykład taki wzruszający filmik, na którym ojciec gra na gitarze i śpiewa swojemu umierającemu dziecku.
Twórcy i współpracownicy hospicjum sami również przeżywają historie ludzi, którzy do nich przychodzą. Wzruszają się, kiedy dzieci, którym pomagali, odchodzą. – Mnie też nieraz chce się płakać w czasie rozmów z tymi rodzicami, ale to tłumię – zdradza psycholog Aleksandra Grychtoł. – Imponuje mi w tych ludziach, że przyjmują to wydarzenie z godnością i pokorą. Pokazują, że można dziecku pozwolić godnie przyjść na świat i godnie z niego odejść – uważa.
Ludzie z tego hospicjum są blisko związani z Kościołem, ukształtowani przez Ruch Światło–Życie. Dr Wąsek-Buko uważa stowarzyszenie za duchowe dzieło księdza Franciszka Blachnickiego – choć sama już dzisiaj w oazie nie działa.
Czasami zdarza się, że dziecko już rodzi się martwe. Pani doktor dzwoni wtedy na parafię, w której rodzice chcą urządzić pogrzeb. Prosi księdza proboszcza, żeby pozwolił na wprowadzenie trumienki do kościoła. Nie wszyscy księża wiedzą, że istnieje, przeznaczony na takie pogrzeby, specjalny formularz Mszy Świętej za rodziców dziecka nieochrzczonego. Jeśli proboszcz zamiast Mszy św. proponuje tylko pokropek na cmentarzu, powinien mieć świadomość, że zadaje rodzicom kolejną ranę.
Denisa i Rafał przeżywają teraz żałobę. – Jest pewien odsetek par, które się rozstają po takim doświadczeniu. Nam zdarzają się kłótnie, bo napięcie najłatwiej jest wyładować na kimś bliskim. A jednak to doświadczenie nas nie podzieliło, ale umocniło, bo to idzie albo w jedną, albo w drugą stronę – ocenia Denisa. A Rafał dodaje: – Warto w żałobie powalczyć, żeby poszło we właściwą... I żeby się nie obwiniać. Bo to nie jest niczyja wina, że nasze dziecko zmarło – mówi.
Oboje są pewni, że pamięć o ich dziecku zostanie w nich do końca życia. – Chciałabym, żeby rodzice, którzy są dzisiaj w podobnej sytuacji, wiedzieli, że to nie jest tylko i wyłącznie tragedia. Że to jest też cud narodzin. I żeby nie pytali dlaczego – mówi Denisa. Po jej twarzy płyną łzy. – I jeśli wierzą w piekło i w niebo, żeby się zastanowili, co zrobić, żeby z dzieckiem kiedyś się spotkać – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |