Nie chodzi na skróty, tzn. nie ryzykuje utraty miłości, ani tej do Boga, ani tej do żony i synka.
Typowa droga do seminarium: ministrant, oazowicz – religijne dziecko zapatrzone w Jana Pawła II.
Niepewność zweryfikowana
– Coś w tym jest, bo kiedy w 1988 szedłem do nowicjatu salwatorianów w Bagnie, miałem za sobą solidną formację zarówno religijną, jak i patriotyczną – przyznaje Jacek Pawlik, katecheta z SP nr 23 w Wałbrzychu. – Czas spędzony w seminarium to oczyszczanie wiary z młodzieńczych idealizacji, przepuszczanie jej przez sito filozofii i teologii, to odkrywanie jej horyzontów i stawanie wobec nowych wyzwań – charakteryzuje.
Jednak coś było nie tak, jak być powinno. Kiedy zaczął się czwarty rok studiów, pojawiło się wahanie: czy aby na pewno chcesz mnie, Panie, w kapłaństwie? Trzeba było zmierzyć się z rozeznawaniem. To, co do niedawna było oczywiste, jasne, przejrzyste i z przyszłością – pociemniało, zaszło mgłą, straciło wyrazistość.
– Zaczynasz czuć się niepewnie, sprawy tracą na znaczeniu, sytuacje zaczynają cię przerastać, niepokój wkrada się w oczywistości. To męczy – mówi po latach, siedząc między maluchami z podstawówki, które cierpliwie kolorują obrazek z ćwiczeń do religii. Ludzkie, męskie serce czuje niepokój, ale to za mało, żeby podejmować decyzję. Bo przecież to może być tylko kryzys. Powołanie przecież nie jest sprawą człowieka, ale Boga. On ma inicjatywę, On spogląda z miłością – taką na wyłączność i taką, która ma służyć innym. On decyduje, że to będziesz właśnie ty, a nie ktoś od ciebie lepszy, bardziej utalentowany, serdeczny i otwarty. On rozstrzyga.
– Dlatego trzeba paść na kolana i prosić o światło. Gdy ono przychodzi, wiesz na pewno, co zrobić, i ze spokojem podejmujesz decyzję: zostaję albo odchodzę – tłumaczy Jacek Pawlik, który odszedł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |