Byłem świadkiem, jak dzięki nim dzieci, które nie mówiły, z lękiem patrzyły na otaczający świat, zaczynają wypowiadać pierwsze słowa i się uśmiechać. Są przykładem tego, jak Pan Bóg działa poprzez obecność drugiego człowieka.
Bóg działa przez ludzi
Sam ks. Celona jednak nie chciał przypisywać sobie żadnych zasług w powstaniu nowego zgromadzenia. Liczne trudności, jakie zaczął napotykać, łącznie z fałszywymi oskarżeniami wobec niego, doprowadziły do tego, że biskup wydalił go z powstającego zgromadzenia i sam uzurpował sobie prawo do mianowania się założycielem.
– Ks. Celona przyjął to z pokorą. To, co się działo, przyjął w milczeniu, jako dar ofiarowany Bogu, jako wynagrodzenie za grzechy ludzi. Dopiero po pewnym czasie wszystko się wyjaśniło i ojciec odzyskał dobre imię – opowiadają siostry. Nowe zgromadzenie miało skupić się przede wszystkim na modlitwie, adoracji Najświętszego Sakramentu i oddaniu się Maryi. Z tego dopiero rodzi się aktywność i zaczyna działanie. – Ojciec mówił siostrom, że mają adorować Jezusa i rozpoznawać znaki czasu, dostrzegając to, czego dane miejsce i sytuacja potrzebują. W Mesynie bardzo widoczne były dwie potrzeby: pierwsza – zaopiekować się osieroconymi dziećmi, druga – założyć szkoły, by dać im edukację. Ojciec był przekonany, że przez wychowanie ludzi w miłości do Boga zmieni oblicze ziemi – mówią siostry.
Tak się stało. Do zgromadzenia zaczęło się zgłaszać coraz więcej dziewcząt. We Włoszech powstawały przedszkola i szkoły, które dawały katolickie wychowanie. Z czasem siostry zostały zaproszone do innych krajów, także do Polski. W Lublinie mają jedyną placówkę, w której prowadzą dom dziecka.
– Przy okazji 100-lecia zgromadzenia świętujemy 20 lat naszej obecności w Polsce, w Lublinie. To były dobre lata, doświadczyłyśmy wiele życzliwości od ludzi, przez których Pan Bóg przychodził nam z pomocą. Za wszystko bardzo dziękujemy – mówi s. Łucja, przełożona lubelskiej wspólnoty. Siostra Łucja pochodzi z Brazylii. W Lublinie mieszka 16 lat. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że trafi do naszego kraju, nie uwierzyłaby.
– Pan Bóg potrafi zaskakiwać. Kiedy poznałam siostry służebnice wynagrodzicielki, spodobało mi się to, że łączą życie kontemplacyjne z pomaganiem najsłabszym. Jako młoda dziewczyna nie rozumiałam dobrze charyzmatu zgromadzenia. Chciałam iść za Jezusem, który mówił, że cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych, mnieście uczynili. Dopiero czas i doświadczenie pracy z ubogimi, słabymi i opuszczonymi pozwolił mi dogłębnie zrozumieć, jak bardzo musi być poranione serce Jezusa przez ludzi i dlatego każda z sióstr w naszym zgromadzeniu stara się wynagradzać Panu cierpienia. Codzienna adoracja, rozważanie Męki Pańskiej i ofiarowanie drobnych spraw, obok opieki nad potrzebującymi, to nasza codzienność. Patrząc na historie dzieci, które do nas trafiają, czuję się nieustannie przynaglona, by wynagradzać Jezusowi krzywdy. Kiedy zdarza się wstawać w nocy co godzina, by przytulić czy uspokoić któreś płaczące dziecko, nie narzekam. Ofiaruję to jako wynagrodzenie krzywd, których te dzieci doświadczyły – mówi siostra Łucja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |