– Dużo ludzi nie rozumie problemów osób autystycznych. Ta akcja jest okazją, żeby powiedzieć, na czym one polegają – mówią młodzi uczestnicy wyprawy rowerowej ze Śląska nad morze.
Ekipa liczy czternaście osób, w tym ośmioro uczniów szkoły podstawowej, najmłodsza dziewczynka ma 7 lat. Wyprawa „Kręcąc kilometry dla Filipa – prostujemy autyzm” to 700 kilometrów do pokonania w dziewięć dni, z metą w Międzyzdrojach. Z Gliwic wyruszyli rano 26 maja. Razem z uczniami – rodzice i organizatorka całego przedsięwzięcia Anna Guzek, katechetka ze Szkoły Podstawowej nr 21 w Gliwicach Sośnicy, która od czterech lat prowadzi szkolny klub rowerowy.
Wyprawa jest bez wsparcia samochodu, uczestnicy wszystko wiozą na rowerach, poza najmłodszymi, których wyręczają rodzice. Rozmawiamy na tydzień przed wyprawą. W szkolnej sali gimnastycznej siada ósemka jej uczestników: 7-letnia Lenka Knieć, Hania Zujewska ma lat 9, Adrian Pysik – 10, Paweł Cieślak, Mateusz Matysiak i Olivier Knieć – 12, a najstarsi w grupie Szymon Tatarzyński i Mateusz Kusz – 14 lat. Przed nimi ważny sprawdzian formy i przygotowania do wyprawy, chociaż w tym sezonie przejechali już około 500 kilometrów. Opowiadają o 8-letnim Filipie, dotkniętym autyzmem, którego niedawno poznali osobiście. To dla niego jadą ze Śląska aż nad morze.
– Chociaż zmaga się z autyzmem, nie zniechęca go to. Jest świetnym chłopcem. Co prawda nie mówi, kontakt z nim jest ograniczony, ale są różne sposoby, żeby się z nim porozumieć. Na przykład pokazuje coś albo porozumiewa się za pomocą specjalnego tabletu – mówi Szymon Tatarzyński.
Na kryzysy najlepsza jest grupa
Mateusz Kusz w charytatywnej wyprawie rowerowej uczestniczy po raz drugi. W ubiegłym roku dla chorej Oliwki jechali do Gniezna. Nie było łatwo, bo chociaż był to kwiecień, już pierwszego dnia zaskoczyła ich zima.
– Pamiętam to jako superprzygodę, ale jest też satysfakcja, że pomogliśmy trochę Oliwce. Jesteśmy szkołą integracyjną i chcemy angażować się w takie akcje. Teraz jedziemy dla Filipa, żeby mógł żyć podobnie jak inne dzieci. Chcemy powiedzieć o nim i innych osobach, które mają autyzm, że są to zwyczajni ludzie, których potrzeby są identyczne z naszymi. Ważne jest, aby rozumieć ich problemy i ograniczenia, tylko trzeba inaczej do nich podejść – wyjaśnia. Dodaje, że do wyprawy należy dobrze przygotować się i psychicznie, i fizycznie. – Zaczęliśmy sezon dobre dwa miesiące temu i jeździmy regularnie – podkreśla.
Na ubiegłorocznej wyprawie rowerowej najmłodszy w grupie był Adrian, wtedy uczeń III klasy. Było ciężko? – Tak, ale dałem radę – odpowiada. Potwierdza, że na kryzysy w trasie najlepszym lekarstwem jest grupa. – To jest ogromne wsparcie i na szczęście nie wszyscy mają kryzys w tym samym czasie. Kiedy widzi się, że kolega obok daje sobie radę, to jest mobilizujące. Bo na trasie bardzo ważna jest nasza głowa – mówi Anna Guzek. – Ale na pewno niejednokrotnie będziemy musieli walczyć sami ze sobą. Tak jak osoby autystyczne, które walczą w codziennej terapii, żeby zrobić jakiś kolejny krok – dodaje.
– Kiedy się jest w grupie, to nie czuje się tak zmęczenia – potwierdza Mateusz. – Tak naprawdę przez cały dzień można jechać i jechać. W pojedynkę tak by nie było. Jest dobra atmosfera i wiem, że jak się coś stanie, to mogę liczyć na pomoc. I ja też mogę pomóc, gdy ktoś inny ma awarię – opowiada. Ma w tej grupie na swoim koncie najdłuższy pokonany dystans – 123 kilometry. Inni też przekroczyli granicę 100 kilometrów, razem z najmłodszą Lenką, która również zaliczyła taki odcinek na wyprawie przygotowawczej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |