Gdy dziecko rodzi się, by umrzeć

– Zapowiedź śmierci syna nie była tak straszna jak forma, w której nam ją przekazano – mówią Joanna i Tomasz Warywoccy z Chrzanowa.

Zasnęliśmy przytuleni

– Nasz syn urodził się 5 lipca 2016 r. Wbrew temu, co zapowiadali lekarze w Krakowie, nie był zdeformowany. Ważył 1,85 kg, mierzył 44 cm. Był bardzo delikatny, miał krótkie nóżki, kości czaszki lekarze opisali jako „papierowe”, ale wyglądał zupełnie normalnie. Miał tylko problemy z oddychaniem. Jedyny lek, jaki dostał, to była morfina w syropie. Ochrzciliśmy go imieniem Adam, od biblijnego Adamah, co znaczy: „proch”, „pył”, ale także „pierwszy”. Położna umyła go, posmarowała oliwką, ubrała. Przynieśli mi go. Tomek nagrał film i pojechał do domu pokazać dziecko Karolinie. A ja opowiadałam Adasiowi o tacie, o siostrze. O tym, jak na niego czekaliśmy. Przyjechały babcie. Odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Mieliśmy czas dla siebie. Mówiłam mu: „Jeśli chcesz, to ja pozwalam ci umrzeć”. I tak zasnęliśmy przytuleni, policzek do policzka… – opowiada Joanna, a łzy powoli spływają jej po twarzy. – Obudziła mnie pielęgniarka. Spytała, czy może go już zabrać. Wtedy zauważyłam, że Adaś nie żyje – mówi.

Wspomina, że słyszała potem, jak młode położne płaczą. Jak mówią, że to niesprawiedliwe. Że ktoś kocha to dziecko, że go chce, a ono umiera. – Pochowaliśmy naszego syna w rodzinnym grobowcu. W pożegnaniu towarzyszył nam ks. proboszcz Grzegorz Masny, który wiedział o naszym smutku. Szliśmy za białą maleńką trumienką. Płakałam. A mój mąż mówił mi: „Dziękuję ci. Dziękuje, że go urodziłaś”. Dlatego wiem, że mam u boku mężczyznę, a nie chłoptasia – podkreśla Joanna. – Po powrocie do domu z moich piersi sączyło się mleko, a całe ciało pytało: „Gdzie jest dziecko?!”. Płakałam, cierpiałam i modliłam się o siłę. Byłam jednak pewna, że podjęliśmy dobrą decyzję – dodaje.

Godnie

– To był dla nas czas przemiany – mówi Tomasz. – Przed pojawieniem się Adama żyliśmy bardzo wygodnie, żyliśmy sami dla siebie. Byliśmy katolikami, ale letnimi. W ostatnim roku przed Adamem nie byliśmy w kościele. Nie znajdowaliśmy w nim niczego interesującego. Bardzo dobrze pamiętam moment, kiedy Asia po raz pierwszy powiedziała, żebyśmy się pomodlili. Od tego czasu wiele zaczęło się zmieniać. Rozpoczęliśmy Nowennę Pompejańską. Z początku modliliśmy się o zdrowie. Potem – o dobrą, godną, łagodną śmierć. Czuliśmy, jak zstępuje na nas siła do przyjęcia tego, co miało nadejść. Wiele dobrych rzeczy się wydarzyło i ostatecznie wyszliśmy z tego obronną ręką. Po tym wszystkim nie wiem, jaka jeszcze mogłaby nas spotkać trudniejsza sytuacja, której Pan Bóg nie potrafiłby zamienić w dobro – mówi Tomasz.

– Nasze życie z pozoru było idealne. Mieliśmy rodzinę, dobrą pracę, pomoc rodziców. Czego chcieć więcej? A jednak nasze życie było płytkie. Adam to zmienił – dodaje Joanna.

Warywoccy założyli w swojej parafii w Chrzanowie wspólnotę młodych małżeństw. Joanna pracuje też w poradni zdrowia psychicznego i prowadzi własny gabinet psychoterapeutyczny. A trzy miesiące temu urodził się brat Adama, Franciszek.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg