My ich nie oceniamy

W każdy wtorek na ulice Radomia wyrusza patrol medyczny. Strażnicy miejscy, streetworkerzy Caritas Diecezji Radomskiej i ratownik medyczny docierają do miejsc, w których na co dzień żyją osoby bezdomne.

Szacuje się, że w Radomiu jest około 300 bezdomnych. Streetworkerzy mają kontakt z ponad 100 takimi osobami. – Stworzyliśmy mapę miejsc, gdzie oni przebywają. Staramy się do nich dotrzeć i pomóc im. Doraźnie rozwozimy im gorącą zupę, ubrania, kołdry. Przy okazji ratownik medyczny sprawdza, czy bezdomnym nie jest potrzebna pomoc. Jeździmy ze strażą miejską, cieszymy się, bo nam pomaga – mówi streetworker Karol Majewski.

Przychodzimy z pomocą

Patrol dociera do bezdomnych, którzy przebywają w kanałach węzłów ciepłowniczych, pustostanach, resztkach budynków, altanach działkowych, opuszczonych kamienicach. Czasem, zanim wejdą do budynków, dostrzegają ich już na ulicy lub w bramach. Częstują gorącą zupą i zapraszają do noclegowni, by mogli się ogrzać. Nie każdy od razu chce skorzystać z zaproszenia, ale czasem udaje się ich przekonać. Jednego z bezdomnych zauważyli w samochodzie.

– Spał tam, chociaż auto miało powybijane szyby. Wezwaliśmy karetkę. W szpitalu amputowano mu nogę. Za chwilę trafi do Domu Pomocy Społecznej. Został kaleką, ale jego życie zostało uratowane, a nie wiadomo, ile by ten mężczyzna pożył – opowiada streetworkerka Dagmara Kornacka. W większości przypadków bezdomni reagują na widok patrolu bardzo dobrze. – Mają świadomość, że nie przychodzimy do nich, żeby im zrobić jakąś krzywdę, czy że będą mieli problemy. Wiedzą, że przychodzimy z pomocą – mówi K. Majewski. Jednak czasem zdarzają się niebezpieczne sytuacje, dlatego potrzebna jest asysta straży miejskiej.

– Różne sytuacje nas spotykały. Czasem było niebezpiecznie. Zdarzyło się nam, że człowiek wyskoczył z siekierą, bo sobie nie życzył żadnych intruzów w swoim szałasie. W 90 proc. osoby bezdomne rzeczywiście na nas czekają i korzystają z porad medycznych, z zupy, z zaproszenia do noclegowni. Ale zdarza się, że ktoś jest w amoku alkoholowym i wtedy bywa agresywny – mówi D. Kornacka.

Mniej zaradni

W każdy wtorek z patrolem jeździ Radosław Oko, ratownik medyczny, który na co dzień pracuje w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Tochtermana. Generalnie jego rola polega na wstępnej ocenie stanu zdrowia bezdomnych. – Jak na razie większość z nich spotykamy, o dziwo, w stanie ogólnym bardzo dobrym. Mrozy są w granicach 5, 10 stopni. Oni sobie doskonale radzą. Śpią pod kilkoma kołdrami – mówi ratownik. – Niestety, piją alkohol, a on daje im złudne poczucie ciepła, co może mieć tragiczne skutki. W połowie stycznia mieliśmy przykrą sytuację. Przyjechaliśmy do kamienicy trochę za późno. Dobrze znana nam kobieta już nie żyła od kilku godzin – dodaje.

W tej samej kamienicy nocowało też małżeństwo. – Prosiłem kobietę, żeby pojechała do szpitala. Nie chciała się zgodzić. Ogólnie nic jej nie było poza skrajnym wycieńczeniem. Ważyła około 30–40 kg, była zawszawiona, nie przyjmowała pokarmów, praktycznie tylko piła alkohol. Kiedy później ich odwiedziliśmy, już nie pytałem, czy chce jechać, tylko wezwałem karetkę. Wysłaliśmy ją do nas do szpitala na SOR. Została przyjęta na oddział wewnętrzny. Prawdopodobnie później została przewieziona na odtrucie do Krychnowic – wspomina ratownik.

Jak przyznaje pan Radosław, jeździ w tym patrolu, bo ktoś musi. – Jestem człowiekiem, który przede wszystkim lubi pomagać. Od początku u nas na SOR nie miałem oporów, by zajmować się bezdomnymi. Wiem, że to są ludzie, którzy tak naprawdę nie mogą sobie poradzić sami ze sobą. Są dużo biedniejsi i mniej zaradni niż ludzie, którzy przychodzą do szpitala z kaszlem czy katarem – mówi. Kiedy ratownik poznał streetworkerów Karola i Dagmarę, rozpoczął z nimi współpracę. Potem włączył się ks. Daniel Glibowski z Przyjaciółmi Bezdomnych.

– Oni i my powoli, małymi kroczkami staramy się pomóc bezdomnym. Potrzeba tylko, żeby wyrazili chociaż odrobinę chęci na zmianę swojego życia. Czy się udaje do końca im pomóc? Tego nie możemy powiedzieć. Pierwszym bezdomnym, z którym się spotkałem, był Wiesio. Teraz jest w DPS, ma czasem jakieś wyskoki, ale generalnie się trzyma. Tej zimy na SOR mamy mniej takich pacjentów niż w zeszłym roku. Mam nadzieję, że po trosze to my się do tego przyczyniliśmy – mówi R. Oko.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg