Dwie godziny rozmowy

– To nie jest grupa wsparcia, ale wspólnota osób, które są dla siebie – mówi Barbara Malec.

Spotkaliśmy się ze znajomymi. Wszyscy się śmieją, pijemy alkohol. A my mamy ochotę porozmawiać na tematy, które są trudne. Takim tematem jest śmierć. To rzeczywistość, z którą się spotkaliśmy. Dotyczy ona naszego dziecka, a więc jest nam bliska – mówi Wojciech Wojtkowski.

Maciek, syn Urszuli i Wojciecha Wojtkowskich, odszedł dwa lata temu. Urodził się ze złożoną wadą serca − nie wykształciła się przy nim główna tętnica płucna. Zmarł z powodu zatoru tętniczego płuc. Miał rok i dwa miesiące.

– Ludzie trzymają się z daleka od trudnych tematów. To naturalne ludzkie zachowanie – ich to nie dotyczy, a nas tak. Na szczęście tutaj możemy o tym porozmawiać – kontynuuje pan Wojciech.

Państwo Wojtkowscy to jedni z uczestników spotkań grupy wsparcia rodziców po utracie dziecka. W Elblągu odbywają się one w każdy czwartek o godzinie 17.30 w salce przy ulicy Wiejskiej 5. Rodzice wspólnie spędzają ok. dwóch godzin. Nad całością czuwają Barbara Malec, terapeuta, i Lilianna Kurańczyk, doradca rodzinny.

– To nie jest grupa wsparcia, ale wspólnota osób, które są dla siebie. Przyjść może każdy, kto jest na to gotowy. Pewne małżeństwo dołączyło do nas dwa tygodnie po śmierci syna. Byli gotowi, chcieli i przyszli – mówi pani Barbara.

– Tu możemy powiedzieć, że wciąż płaczemy – kontynuuje Barbara Fijałkowska.

Karolek, syn pani Barbary, zmarł trzy lata temu. Miał cztery i pół roku, gdy przegrał walkę z nowotworem. Chorował trzy lata. – Moje dziecko było zdrowe i radosne. Do momentu diagnozy tylko raz przyjmowało antybiotyk. Wszystko zmienił jeden dzień, pobyt w szpitalu i badanie – opowiada pani Barbara.

Półtoraroczne dziecko, które zaczynało mówić, po operacji wróciło do stanu niemowlęcego. Rozpoczęła się walka. Pierwsza była wygrana, a później „szybki strzał” i brak nadziei na powrót do zdrowia. Ktoś miał inne plany wobec chłopca.

Żałoba nie mija

– Inaczej przeżywana jest żałoba po śmierci osoby starszej, inaczej po stracie dziecka. Ona nie mija – przyznaje B. Fijałkowska.

– Żałoba się zmienia, przeistacza w różne fazy. Później może zastąpić ją tęsknota. Trudno tu wyznaczyć jakiekolwiek granice. Nie wiem, czy ktoś mógłby powiedzieć: „Skończyła mi się żałoba”, szczególnie po stracie dziecka – tłumaczy B. Malec.

Pani Barbara pamięta moment, gdy ponad trzy lata po śmierci córki poczuła pewien specyficzny rodzaj radości. Wcześniej to uczucie było jej obce. Choć trudne chwile wracały, wiedziała, że rozpoczął się nowy etap w jej życiu.

W społeczeństwie często jest takie przekonanie, że pół roku po śmierci dziecka rodzice powinni czuć się już coraz lepiej, a po dwóch latach ludzie zaczynają pytać: „U ciebie już wszystko OK?”.

– My nie wyznaczamy żadnych granic typu: na tym etapie żałoby powinniście czuć się tak, a na tym już inaczej – tutaj tego nie ma, jest swoboda. Każdy ma prawo do odczuwania tego, co tak naprawdę czuje. Nie narzucamy wzorców, bo to dusi, zatrzymuje przeżywanie żałoby – wskazuje B. Malec.

Liliannę Kurańczyk ludzie często dopytują, czy grupa nadal istnieje. – Pewna osoba powiedziała mi, że jej znajomi stracili dziecko, ale nie są jeszcze gotowi, by przyjść na spotkanie. Potrzebują czasu, z pewnością musieli odpowiadać na wiele pytań. A oni tak naprawdę nie mają pojęcia, ile tu mogą otrzymać. Lęk przed przyjściem bierze się z tego, czego doświadczają na co dzień. Ja ciągle powtarzam, że gdy tylko rodzice, którzy stracili dziecko, zdobędą siłę, niech przyjdą, nie będą musieli odpowiadać na żadne pytania – zapewnia pani Lilianna.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg