Starość, podobnie jak młodość, ma wiele zalet. Wcale nie musi być przykra i męcząca. Powinna być piękna i korzystać z całej swej mądrości.
W styczniu dziadkowie słuchają od swoich wnuków wspaniałych życzeń. Są piosenki, wierszyki i wiele radości. A następnego dnia – powrót do szarej codzienności. Czy tak musi być? Wiele osób akceptuje swoją starość i wszystkie jej niedostatki, godzi się ze związanymi z nią udrękami, brakami i w poczuciu rezygnacji cierpi w milczeniu. Inni oburzają się, protestują i złorzeczą starości. – Młodzież teraz jest taka, że strach na ulicę wychodzić – mówi staruszka. Inna żali się, że łamie ją w kościach, nogi puchną, wszystko ją boli i musi iść do lekarza – A tam, drogi panie, miesiącami w kolejce się czeka. Kolejna narzeka na wszechobecną technologię, że to wszystko teraz takie nowoczesne i skomplikowane, że niedługo podsłuchy będą i w domu spokojnej starości. Większość ludzi, myśląc o starości, ma wizję pesymistyczną. Panuje przekonanie, że wiek starczy wiąże się z osamotnieniem, niezrozumieniem oraz zamknięciem w czterech ścianach i biernym oczekiwaniem na koniec życia. Tak opinia budzi lęk przed ostatnim etapem życia. Ten stereotyp wymaga zmiany. Do tego potrzebni są jednak konkretni ludzie
Jak Szymon
W Świebodzicach od niedawna działa stowarzyszenie „Cyrenejczyk”. – Tak jak Szymon z Cyreny, który pomagał nieść krzyż Chrystusowi, tak my chcemy pomagać starszym,
schorowanym ludziom nieść krzyż cierpienia, choroby, a czasami zwykłej samotności – wyjaśnia Jan Horodecki, prezes stowarzyszenia. – Zawsze chciałem pomagać ludziom. Oczywiście istnieje wiele organizacji ogólnopolskich, do których działalności można się przyłączyć. Jednak zależało mi też na tym, by była to konkretna pomoc dla ludzi w moim najbliższym otoczeniu. Na początku pan Jan wraz z przyjaciółmi myśleli o pomocy wszystkim ubogim, potrzebującym, dzieciom. Jednak życie sprecyzowało te plany. – Chodząc po domach, odkryliśmy ludzi, których nie widzi się na ulicach. Starszych, schorowanych, cierpiących – mówi Jan Horodecki. – To wielkie pole do udzielania pomocy. Starość zaczyna jawić się jako problem, bo człowiek jest coraz mniej samodzielny. Właśnie wtedy, gdy zdany jest coraz bardziej na innych i coraz bardziej potrzebuje drugiego człowieka, jest samotny. Kolejne bliskie osoby umierają, a dzieci i wnuki zajęte gonitwą życia tylko czasami telefonują do nich. W tym miejscu gorąco apeluję, by dzieci częściej odwiedzały swych rodziców. Im czasem wystarczy nawet chwila rozmowy. Często słyszałem bardzo gorzkie słowa: „Nie mam już dla kogo żyć”. A przecież życie jest dane od Boga. Sens życia jest taki sam w każdym wieku. Trzeba tym ludziom dać jedynie trochę nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |