Feminizm po chrześcijańsku

Panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby: „Rządź mną jeszcze!”.

Papież stwierdza, że słowo „mój”, „moja” użyte z miłością wyraża dar. Ona mi się dała, a ja daję się jej.

Feminizm realizuje się także w innych sferach życia. Na przykład w pracy zawodowej, gdy kobieta dyrektor zarządza pracownikami mężczyznami. Nie odbywa się to jednak na zasadzie prostego odwrócenia ról, ale wypracowania nowej, specyficznej jakości w procesie zarządzania. Co powinno wykorzystać atuty kobiecości.

Uff, nie widzisz więc chrześcijanki wyłącznie przy dzieciach i garnkach?

Tak się zastanawiam, czy sprowadzenie kobiety do roli wychowawczyni dzieci i kucharki było pierwotnym zamysłem Bożym czy raczej skutkiem grzechu pierworodnego?... Bo przecież mówimy o istotnym ograniczeniu kobiecości. Nie można kobiety zrozumieć bez macierzyństwa, ale to wcale nie znaczy, że należy ją postrzegać wyłącznie przez ten aspekt.

Raz na rekolekcjach spotkałem kobietę, mężatkę i matkę, która pracowała jako księgowa. Mówiła mi, jak bardzo lubi tę pracę. Wstaje rano i już się cieszy, że idzie do biura. To dla niej przyjemność. Bardzo trudno byłoby jej zrezygnować z pracy, by urodzić drugie dziecko. Ale kiedy widzi małe dzieci, marzy także o kolejnym dziecku. I jest na nie gotowa. Wie też, że będzie chciała do swojego ulubionego zajęcia wrócić.

To niecodzienne wyznanie, bo Polsce istnieje przytłaczający mit macierzyństwa. Sporo kobiet ma niejasne poczucie winy, że bardzo lubi swoją pracę i nie chce jej porzucić na kilka lat, by odchować dzieci. Tymczasem często oczekuje się od nich takiego poświęcenia. Dlatego powrót do pracy motywują niejednokrotnie przymusem ekonomicznym, wstydząc się przyznać, że mają po prostu jeszcze inną pasję i przyjemność, oprócz dzieci.

Na przykładzie wspomnianej księgowej widać, że te dwie sfery są do pogodzenia. Ona jednocześnie czuje autentyczne pragnienie posiadania dziecka i utrzymania pracy. I nie ma w tym nic złego. Więcej, powiedziałbym, że właśnie jej postawa wydaje się chrześcijańska, bo świadczy o integracji osobowości. Ona realizuje swoją kobiecość w wymiarze macierzyństwa, ale nie tylko w tym wymiarze.

Niegdyś wyłącznie mężczyźni pracowali poza domem, a kobiety wychowywały dzieci. Dziś kobiety wyszły z domu do pracy na zewnątrz. Nie ma pewności, że ten dawny model był lepszy. Obecnie warunki życia się zmieniły: kobiety są wszechstronnie wykształcone, chcą i mogą się realizować zawodowo. Zmienił się też sposób funkcjonowania mężczyzny w domu: inaczej trzeba podzielić obowiązki. Niemożliwe, by mężczyzna po powrocie z pracy nie robił nic, bo jego żona też pracuje, a domem i dziećmi trzeba się jakoś zająć. Pozostaje więc kwestią umowną, kto będzie prał czy gotował.

Mam wrażenie, że ani ten pogląd w Kościele nie jest popularny, ani zmiana układu rodzinnego taka oczywista.

W Kościele na co dzień akcentuje się najczęściej dobro rodzenia dzieci i właściwie z całego nauczania o małżeństwie i rodzinie w głowach wiernych pozostaje tylko to. Ta nauka jest w dodatku wyostrzona do granic możliwości, by zrównoważyć głosy zwolenników aborcji. Dlatego można odnieść wrażenie, że kroi się powrót do tradycyjnego modelu rodziny, co dla kobiety miałoby oznaczać nie tylko siedzenie w domu, ale także rodzenie siedmiorga dzieci. Niektórzy kaznodzieje okopują się na pozycjach obronnych i wręcz utożsamiają wzorzec XIX-wiecznego małżeństwa z wzorcem ewangelicznym. A przecież nie można ciągle wypowiadać się konfrontacyjnie. Papież tłumaczy, że małżeństwo jest najpierwotniejszym sakramentem od początku zaplanowanym przez Boga i mimo grzechu pierworodnego nie zatraconym. Gdyby Kościół wyciągnął z tego wszystkie konsekwencje, bardziej troszczyłby się o małżeństwo.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg